Wojna Jońska
Preludium
Dziwny to był tryb wypowiedzenia wojny, a raczej rozpoczęcia jej gdyż żadnego wypowiedzenia nie było. Nad ranem Rada Czterdziestu została poinformowana o zwołaniu pod broń obywateli polis oraz zwołaniu oddziałów kawalerii, ze względu na wyprawę jaka jest podejmowana. Nim członkowie Rady zdążyli zebrać się i jakkolwiek zareagować, wici zostały już rozesłane a Herald Isok dopinał już logistykę oraz formował oddziały do wymarszu. Postawienie arystokracji przed faktem dokonanym było tym bardziej bulwersujące, że uzasadnienie jakie zostało im przedstawione w żaden sposób nie tłumaczyło casus beli. Namiestnik Herolda, który został w mieście mówił coś zaostrzeniu języka Traków w rozmowach dyplomatycznych, a takie wedle informacji Rady w ogóle nie były nigdy prowadzone. Isok obiecał jednak Radzie niesamowite korzyści, ponieważ wróg nie jest przygotowany do walki.
Wjazd na pełnym zaprzęgu
Przynajmniej w tej jednej rzeczy Isok mówił prawdę. Wróg absolutnie nie był przygotowany do konfrontacji. Połowa jego niewielkiej armii znajdowała się w Egipcie, a te nieliczne oddziały lekkozbrojnej piechoty i łuczników które posiadał, wybierały się na podbój niewielkiego półwyspu Jońskiego pod dowództwem Uraniusza, niczego nie świadome. Z Kajstrosu na Nizinę Jońską wkroczyło kilkuset jeźdźców Hippeis wsparte liczniejszymi oddziałami lekkiej piechoty. Wszystko to było pospolite ruszenie, za wyjątkiem oddziału rydwanów, którym dowodził sam Isok. Siły Trackie musiały zrezygnować z planów ekspansji i podjąć próbę czym prędszego powrotu do Sardis, jednak zdecydowanie bardziej mobilna armia Czterech Rodzin nie dała na to najmniejszych szans. Dwustu osobowe siły Trackie spotkano na rozległej równie Jonii, a co się z nimi stało nie będzie odśpiewywane w pochwalnych pieśniach. Rydwany wraz z kawalerią jedną szarża po prostu przejechały po wrogu, wyżynając wszystkich do ostatka.
Uraniusz vs Isok
Jedynym wartym zaznaczenia wydarzeniem podczas "bitwy" jest rana jaką odniósł Herald Isok podczas wjazdu na rydwanie w wrogie szeregi. Los chciał, że wprost naprzeciw jego rydwanu stał dowodzący siłami Traków Uraniusz. Bohaterowie już z daleka zobaczyli siebie i nie uniknęli okazji aby skorzystać z możliwości pokazania drugiemu kto jest silniejszy. Zarówno Uraniusz jak i Isok chwycili za oszczep, rzucając nim w nieprzyjaciela. Mimo, że obaj posiadali żałosne umiejętności walki, Tyche chciała, że Isok chybił celu, a Uraniusz rzucił oszczep wprost w najeżdżającego Isoka raniąc go do nieprzytomności. Stratowany jednak przez resztę sił Isoka, odniósł dotkliwe rany i udając rannego, umknął z rzezi. Po "bitwie" dziesiętnicy zwołanych pod broń wojsk, wedle rozkazu ruszyli na stolicę Traków.
Marsz pod Sardis
Mimo odniesionego zwycięstwa, nie udało się osiągnąć zaplanowanego celu. Zwycięskie wojska nie mogły od razu ruszyć na Sardis, gdyż trzeba było poczekać na piechotę oraz zabezpieczyć linie zaopatrzenia. Gdy część kawalerii zabezpieczała główne trakty, reszta wojska ruszyła na polis wroga. Wieści rozchodzą się jednak szybko i w Sardis wiedziano już o zaskakującym natarciu przeciwnika. O ile pospolite ruszenie z Lebedonii i Niziny jońskiej nie miało prawa dotrzeć do miasta, to z Magnezji, prowincji stołecznej i samego miasta zebrano wystarczająco lekkozbrojnych by spróbować obronić miasto. Gdy wojsko Czterech Rodzin dotarło pod Sardis spróbowano wziąć miasto szturmem. Rydwany i ta kawaleria która nie została oddelegowana do zabezpieczania linii zaopatrzenia nie nadawała się do walki w mieście. Lekka piechota zwołana pod broń po krótkiej walce wycofała się. Kolejnego szturmu nie było z trzech powodów. Oderwani od doglądania latorośli i drzewek oliwnych rolnicy, świadomi tego, że wojsko stałe ruszyło do Egiptu nie widzieli powodu dla którego mają ginąć na cudzej ziemi, gdy prawdziwi wojownicy zostali oddani w najem Faraonowi. Po drugie, ośmieleni powodzeniem, niezdyscyplinowani żołnierze ruszyli łupić pobliskie wioski. Po trzecie do jeźdźców Hippeis, którzy byli szlachetnie urodzeni, docierały wieści od ich rodzin z Mesopotamii, gdzie Rada Czterdziestu podzielona jest dzieleniem skóry na nie padniętym jeszcze niedźwiedziu trackim oraz próbą dochodzenia odpowiedzialności za tak haniebne jej zlekceważenie.
Sytuacja końcowa
Nikt nie ma jednak wątpliwości, że wojna jest już zakończona. Arystokracja tracka w Sardis jest skora rozmawiać z najeźdźcami za plecami króla, jeśli ten nie chciałby wytargować jakichś znośnych warunków. Arystokracja w Mesopotamii pomimo, że niezadowolona z nielegalnego samowładztwa Heralda, widzi niezaprzeczalny sukces przeprowadzonej kampanii i ma nadzieję, na liczne nadania oraz bezpośrednie korzyści materialne i dodatkowe prawa w ramach odkupienia Heralda. Niektórzy radni boją się jednak aby nie przesadzić zbytnio, gdyż nie od dziś wiadomo, że Ci którzy za wysoko skaczą, szybko spadają na samo dno. Sytuacja na okupowanych terenach nie jest jednak zbyt stabilna, gdyż tak siły Czterech Rodzin są zbyt małe by kontrolować je w pełni.
Dziwny to był tryb wypowiedzenia wojny, a raczej rozpoczęcia jej gdyż żadnego wypowiedzenia nie było. Nad ranem Rada Czterdziestu została poinformowana o zwołaniu pod broń obywateli polis oraz zwołaniu oddziałów kawalerii, ze względu na wyprawę jaka jest podejmowana. Nim członkowie Rady zdążyli zebrać się i jakkolwiek zareagować, wici zostały już rozesłane a Herald Isok dopinał już logistykę oraz formował oddziały do wymarszu. Postawienie arystokracji przed faktem dokonanym było tym bardziej bulwersujące, że uzasadnienie jakie zostało im przedstawione w żaden sposób nie tłumaczyło casus beli. Namiestnik Herolda, który został w mieście mówił coś zaostrzeniu języka Traków w rozmowach dyplomatycznych, a takie wedle informacji Rady w ogóle nie były nigdy prowadzone. Isok obiecał jednak Radzie niesamowite korzyści, ponieważ wróg nie jest przygotowany do walki.
Wjazd na pełnym zaprzęgu
Przynajmniej w tej jednej rzeczy Isok mówił prawdę. Wróg absolutnie nie był przygotowany do konfrontacji. Połowa jego niewielkiej armii znajdowała się w Egipcie, a te nieliczne oddziały lekkozbrojnej piechoty i łuczników które posiadał, wybierały się na podbój niewielkiego półwyspu Jońskiego pod dowództwem Uraniusza, niczego nie świadome. Z Kajstrosu na Nizinę Jońską wkroczyło kilkuset jeźdźców Hippeis wsparte liczniejszymi oddziałami lekkiej piechoty. Wszystko to było pospolite ruszenie, za wyjątkiem oddziału rydwanów, którym dowodził sam Isok. Siły Trackie musiały zrezygnować z planów ekspansji i podjąć próbę czym prędszego powrotu do Sardis, jednak zdecydowanie bardziej mobilna armia Czterech Rodzin nie dała na to najmniejszych szans. Dwustu osobowe siły Trackie spotkano na rozległej równie Jonii, a co się z nimi stało nie będzie odśpiewywane w pochwalnych pieśniach. Rydwany wraz z kawalerią jedną szarża po prostu przejechały po wrogu, wyżynając wszystkich do ostatka.
Uraniusz vs Isok
Jedynym wartym zaznaczenia wydarzeniem podczas "bitwy" jest rana jaką odniósł Herald Isok podczas wjazdu na rydwanie w wrogie szeregi. Los chciał, że wprost naprzeciw jego rydwanu stał dowodzący siłami Traków Uraniusz. Bohaterowie już z daleka zobaczyli siebie i nie uniknęli okazji aby skorzystać z możliwości pokazania drugiemu kto jest silniejszy. Zarówno Uraniusz jak i Isok chwycili za oszczep, rzucając nim w nieprzyjaciela. Mimo, że obaj posiadali żałosne umiejętności walki, Tyche chciała, że Isok chybił celu, a Uraniusz rzucił oszczep wprost w najeżdżającego Isoka raniąc go do nieprzytomności. Stratowany jednak przez resztę sił Isoka, odniósł dotkliwe rany i udając rannego, umknął z rzezi. Po "bitwie" dziesiętnicy zwołanych pod broń wojsk, wedle rozkazu ruszyli na stolicę Traków.
Marsz pod Sardis
Mimo odniesionego zwycięstwa, nie udało się osiągnąć zaplanowanego celu. Zwycięskie wojska nie mogły od razu ruszyć na Sardis, gdyż trzeba było poczekać na piechotę oraz zabezpieczyć linie zaopatrzenia. Gdy część kawalerii zabezpieczała główne trakty, reszta wojska ruszyła na polis wroga. Wieści rozchodzą się jednak szybko i w Sardis wiedziano już o zaskakującym natarciu przeciwnika. O ile pospolite ruszenie z Lebedonii i Niziny jońskiej nie miało prawa dotrzeć do miasta, to z Magnezji, prowincji stołecznej i samego miasta zebrano wystarczająco lekkozbrojnych by spróbować obronić miasto. Gdy wojsko Czterech Rodzin dotarło pod Sardis spróbowano wziąć miasto szturmem. Rydwany i ta kawaleria która nie została oddelegowana do zabezpieczania linii zaopatrzenia nie nadawała się do walki w mieście. Lekka piechota zwołana pod broń po krótkiej walce wycofała się. Kolejnego szturmu nie było z trzech powodów. Oderwani od doglądania latorośli i drzewek oliwnych rolnicy, świadomi tego, że wojsko stałe ruszyło do Egiptu nie widzieli powodu dla którego mają ginąć na cudzej ziemi, gdy prawdziwi wojownicy zostali oddani w najem Faraonowi. Po drugie, ośmieleni powodzeniem, niezdyscyplinowani żołnierze ruszyli łupić pobliskie wioski. Po trzecie do jeźdźców Hippeis, którzy byli szlachetnie urodzeni, docierały wieści od ich rodzin z Mesopotamii, gdzie Rada Czterdziestu podzielona jest dzieleniem skóry na nie padniętym jeszcze niedźwiedziu trackim oraz próbą dochodzenia odpowiedzialności za tak haniebne jej zlekceważenie.
Sytuacja końcowa
Nikt nie ma jednak wątpliwości, że wojna jest już zakończona. Arystokracja tracka w Sardis jest skora rozmawiać z najeźdźcami za plecami króla, jeśli ten nie chciałby wytargować jakichś znośnych warunków. Arystokracja w Mesopotamii pomimo, że niezadowolona z nielegalnego samowładztwa Heralda, widzi niezaprzeczalny sukces przeprowadzonej kampanii i ma nadzieję, na liczne nadania oraz bezpośrednie korzyści materialne i dodatkowe prawa w ramach odkupienia Heralda. Niektórzy radni boją się jednak aby nie przesadzić zbytnio, gdyż nie od dziś wiadomo, że Ci którzy za wysoko skaczą, szybko spadają na samo dno. Sytuacja na okupowanych terenach nie jest jednak zbyt stabilna, gdyż tak siły Czterech Rodzin są zbyt małe by kontrolować je w pełni.
- Mapa konfliktu:
Tereny nie kontrolowane przez nikogo są zaznaczone kolorem pomarańczowym.
+20 PH dla Czterech rodzin
-20 PH dla Thrakesionu
Obaj bohaterowie tracą następną turę z powodu odniesionych ran
Reszta skutków będzie na TFach