Wojna Epirska
Nauki starszego Greka
"Milno, no wiesz, spuścił przeciwnikowi niezłe manto! Nike musiała być po jego stronie!" - relacjonował ostatni debiut jakiegoś młokosa na Orosirskim gimnazjonie starszy mieszkaniec miasta swojemu synowi. - "Świeżak teraz albo zatraci się w smutku i zrezygnuje, albo nauczony srogim laniem zostanie kiedyś zwycięzcą olimpiady. Mówię ci synu, zawsze tak jest".
Zdradzony i wyruchany o świcie
Władze Orosirry jeszcze kilka dni temu zostały poinformowane, że surowce i pancerze dla wojska, który miała dostarczyć Troja za pośrednictwem Heiraksei oraz Królestwo Minnatioi, nie przybiły do portów, wobec czego ludzie zostali przeszkoleni do walki, ale nie mają najważniejszego - zbroi, tarcz, mieczy i włóczni. Zaniepokojeni zarządcy zostali jednak uspokojeni przez władze miasta. "Towar z pewnością dotrze lada dzień". I dotarł można by rzec, ale w innej formie - w pancerze byli odziani wojownicy Heiraksei wkraczający w granicę górskiego państwa, miecze i tarcze zaś dzierżyły ich ręce, zaś metale nie zostały nawet wysłane z Eubei. Wszyscy zdradzili...
Na zbawienne upomnienia mieli zatwardziałe serce...
...radni Orosirry. Już w trakcie wyprawy na Itakę, prawie całe zgromadzenie ludowe w państwie wpadło w panikę. Wszak nie trzeba być geopolitykiem, żeby domyślić się jakie państwo będzie następnym celem Symmachii Epirskiej. Mimo to, władze miasta lekkomyślnie zaufały sąsiadowi z południa, powierzając mu nawet własne pieniądze na zakup uzbrojenia z Troi. Na protest i pytania części bardziej czujnych polityków Rada machnęła ręką. Jako, że uzbrojenie i surowce nawet nie przyszły, państwo dysponowało o wiele mniejszym wojskiem niż zdawałoby się to na papierze.
Stosunek sił
Heirakseia wsparta przez swoich sojuszników z Akris zgromadziła wojska u północnych granic. Wojska Heirakseiczyków składały się głównie z hoplitów i thorakitati, ale otrzymały wsparcie pokaźnego kontyngentu lekkiej piechoty i łuczników z Akris. Armia Symmachii ruszyła na Orrosirę, wkraczając do Orestydy - następnym krokiem po opanowaniu prowincji miało być ruszenie na Prespę, gdzie znajdowała się stolica Orrosiry i zajęcie reszty państwa. Naprzeciw wojsk Epiriotów, stanęła bardzo niewielka, zawodowa armia Orrosiry, która jednak została szybko wzmocniona pospolitym ruszeniem, którego raz - nie było mało, dwa - nie było ono znów mizernej jakości - kraj w znaczniej mierze oparty na myślistwie sprawiał, że każdy potrafił posługiwać się oszczepem i łukiem, tym bardziej, iż w państwie myślano już nad powszechnym szkoleniem myśliwych i górali do walki w razie potencjalnej inwazji. Niemniej, przytłaczajaca przewaga napastnika była jednoznaczna. Hellada widziała już słabsze armie, ale widziała też co działo się z polis które takowe armie posiadały...
Nie taki zwierz słaby na jakiego wygląda
Orrosirczycy mieli jednak zasadniczą przewagę - teren. Ich terytoria, składające się głównie z niedostępnych gór były terenem wręcz stworzonym do walki partyzanckiej - a ciężko o bardziej niesprzyjające warunki dla ciężkozbrojnej piechoty. Doskonale odnajdywali się tutaj lekkozbrojni Orrosirczycy, którzy znając teren, atakowali tylko z zasadzki, szarpiąc wojska przeciwnika, świadomi że bezpośrednie starcie lekkiej piechoty wspieranej przez pospolite ruszenie górali i myśliwych musi skończyć się katastrofą. Partyzanci wycinali w pień grupy zwiadowców i polowali na maruderów.
Alec z Orosirry
Prym w tychże polowaniach wiódł Alec, bohater orrosirski. Sprawnym łucznikiem będąc, Alec zasypywał Akrisczyków i Heirakseiczyków gradem strzał - a gdy ci próbowali dopaść go i jego dużynę, znikał pośród wzgórz. Kilka razy próbowano go nawet ścigać - mało kto wrócił z tych pościgów. Zwykli hoplici nie mieli szans z herosem, a łucznicy Heirakesi i Akris, niezależnie jak próbowali, nie byli w stanie go trafić. Tak to jest, gdy zwykli Helleni biorą się do walki z bohaterami - Jako, że Heirakseiczyckom nie towarzyszył żaden z greckich bohaterów, nie mieli kogo przeciwstawić Alecowi. Gdy Epirioci zaczęli bardziej się pilnować, Orrosirczycy przeszli do atakowania linii zaopatrzenia najeźdźców, spowalniając ich marsz i zmuszając do oddelegowania oddziałów do pilnowania tyłów.
Gdzie Hades nie może, tam Hybris pośle
I może byłoby nieźle, gdyby nie wyjątkowo niesprzyjająca pogoda. Górskie szlaki na skutek ulew zmieniły się w grzęzawiska nie do przejścia, żołnierze dosłownie topili się w błocie, a w pewnym momencie, cały konwój z żywnością dla wojsk został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi przez lawinę błotną. Jakie jedzenie pozostało Heirakseiczykom, w wilgoci psuło się i gniło. Gdy zaś wojownicy próbowali wybierać się na grabienie wiosek, atakowali ich partyzanci obrońców. Wydawać się było mogło, że szczęście które uśmiechnęło się do obrońców było iście nadnaturalne... i tak też było. Ujęła się za nimi bowiem bogini Hybris, która zawsze nieprzychylnym okiem patrzy na czyny niecne i niegodne. Atak w dwóch na jednego zapewne nie wzbudziłby aż tak dużego zainteresowania bogini, gdyby nie fakt, że Heirakseiczycy udawali przyjaźń w stosunku do swych północnych sąsiadów. Nie mając wstydu, władze polis zaangażowały się nawet w handel bronią z Orrosirą nie wysyłając jak zostało wspomniane, obiecanych towarów, a zamiast tego napadając swojego sąsiada. Taki pokaz dwulicowości skutecznie zwrócił uwagę Hybris, jednak znawcy tematu mówią, że mogło być gorzej, tym bardziej, że król Teokles uzasadniając wojnę mówił coś o dążeniu ku wielkości...
Zajęcie stolicy
Armia Heiraksei i Akris parła jednak naprzód, nękana głodem i towarzyszącym z reguły kiepskiemu żywieniu i ogólnej aurze, galopojącemu rozwolnieniu. Pozostawiając za sobą brązowy szlak, upstrzony tymi z wojowników, którzy zmarli w najbardziej niegodny sposób, Epirioci ujrzeli jednak na horyzoncie swój cel - stolicę polis. Miasto nie było bronione - kto mógł, chwycił już za broń i dołączył do partyzantki, która nie kwapiła się do starcia w obronie miasta - pewne jest, że skończyłoby się szybko i boleśnie. Tym samym Heiraksieczycy triumfalnie zajęli miasto... Choć Epirioci opanowali Orestydę i Prespę, to ich kontrola nad tymi terytoriami nie jest stabilna - orrosirscy partyzanci kryją się pośród okolicznych gór i lasów, cały czas zagrażając zdobywcom. Dopóty nie zostaną oni wytępieni, wojska Heiraksei liczyć się będą musiały z ciągłym zagrożeniem - zaś do tego potrzeba nie hoplitów, nie łuczników a lekkiej piechoty - dużo lekkiej piechoty, zdolnej do walki ze znającymi teren, szybkimi i zawziętymi, a do tego całkiem licznymi góralami. Władze Orrosiry, na długo zanim znękana kolumna hoplitów pojawiła się na horyzoncie, opuściły miasto i umknęły do Górnej Illyrii, skąd zapewne będą organizowąły dalszy opór. Niepodbite są również dalsze terytoria orrosirskie w Eordaji.
Sofokles moralista
Przenieśmy się jednak do Heiraksei. Bogini Hybris nie była bowiem jedyną osobą urażoną atakiem na Orrosirę. W mieście osiadł bowiem słynny dramaturg Sofokles, który jak zostało już dawno opisane, stał się największym pewnie w Grecji bogaczem i ulubieńcem ludu. Wojna sprawiła, że twórca najwyraźniej postanowił zacząć wypowiadać się w sprawach politycznych - głośno i zdecydowanie potępiając działania króla Teoklesa. Sofokles zarzucił królowi dwulicowość i zdradliwość, twierdząc jakoby wojna przeciw Orrosirze była niesprawiedliwa i przynosiła hańbę całej Heiraksei. Jako że Sofokles jest człowiekiem wpływowym, cieszącym się szacunkiem ludności polis i mającym możliwości sprawienia aby jego głos wybrzmiał szczególnie głośno, wielu obywateli zaczęło słuchać jego słów - i to nie tylko prości mieszkańcy miasta, wielu wysoko postawionych dworzan szemra, że być może król Teokles popełnił błąd, a w wezwaniach Sofoklesa do pokoju i pojednania jest sporo racji. Tym samym wojna zamiast przynieść prestiż i sławę stała się niezwykle niepopularna wśród Heirakseiczyków. Co z tego wyniknie - i jak na wojnę zareaguje reszta Hellady... Tego nie wie zapewne nawet słynna Pytia - pewnym jest, że spokój zachodniej Grecji został trwale i nieodwołalnie zmącony.
Reakcje cywilizowanego świata
Na arenie międzyhelleńskiej agresja odbiła się jeszcze większym echem i zaniepokojeniem iż zajęcie Itaki przez tyranów akrijskich. Widać bowiem, że napaść ta nie była jednorazowym wybrykiem Symmachii, ale rozpoczęciem jakiegoś większego planu dominacji (jak na razie przynajmniej tej części Hellady). Szczególne wzburzenie widać w larisysjkim Dworze i antygonejskim Synedrionie - tamtejsi możni nie postulują wprost żadnych działań, ale w w ich wypowiedziach widać wojownicze i jednoznacznie negatywne nastawienie. W niektórych peloponeskich i attyckich polis, szczególnie w Delfach, Mykenach, Eleusis i Zagrei widać szok i złość - wszak Orosirra miała być miejscem powstania Erebu. Teraz trzeba będzie chyba zmienić koncepcję budowy Najwyższego z Sądów...
"Milno, no wiesz, spuścił przeciwnikowi niezłe manto! Nike musiała być po jego stronie!" - relacjonował ostatni debiut jakiegoś młokosa na Orosirskim gimnazjonie starszy mieszkaniec miasta swojemu synowi. - "Świeżak teraz albo zatraci się w smutku i zrezygnuje, albo nauczony srogim laniem zostanie kiedyś zwycięzcą olimpiady. Mówię ci synu, zawsze tak jest".
Zdradzony i wyruchany o świcie
Władze Orosirry jeszcze kilka dni temu zostały poinformowane, że surowce i pancerze dla wojska, który miała dostarczyć Troja za pośrednictwem Heiraksei oraz Królestwo Minnatioi, nie przybiły do portów, wobec czego ludzie zostali przeszkoleni do walki, ale nie mają najważniejszego - zbroi, tarcz, mieczy i włóczni. Zaniepokojeni zarządcy zostali jednak uspokojeni przez władze miasta. "Towar z pewnością dotrze lada dzień". I dotarł można by rzec, ale w innej formie - w pancerze byli odziani wojownicy Heiraksei wkraczający w granicę górskiego państwa, miecze i tarcze zaś dzierżyły ich ręce, zaś metale nie zostały nawet wysłane z Eubei. Wszyscy zdradzili...
Na zbawienne upomnienia mieli zatwardziałe serce...
...radni Orosirry. Już w trakcie wyprawy na Itakę, prawie całe zgromadzenie ludowe w państwie wpadło w panikę. Wszak nie trzeba być geopolitykiem, żeby domyślić się jakie państwo będzie następnym celem Symmachii Epirskiej. Mimo to, władze miasta lekkomyślnie zaufały sąsiadowi z południa, powierzając mu nawet własne pieniądze na zakup uzbrojenia z Troi. Na protest i pytania części bardziej czujnych polityków Rada machnęła ręką. Jako, że uzbrojenie i surowce nawet nie przyszły, państwo dysponowało o wiele mniejszym wojskiem niż zdawałoby się to na papierze.
Stosunek sił
Heirakseia wsparta przez swoich sojuszników z Akris zgromadziła wojska u północnych granic. Wojska Heirakseiczyków składały się głównie z hoplitów i thorakitati, ale otrzymały wsparcie pokaźnego kontyngentu lekkiej piechoty i łuczników z Akris. Armia Symmachii ruszyła na Orrosirę, wkraczając do Orestydy - następnym krokiem po opanowaniu prowincji miało być ruszenie na Prespę, gdzie znajdowała się stolica Orrosiry i zajęcie reszty państwa. Naprzeciw wojsk Epiriotów, stanęła bardzo niewielka, zawodowa armia Orrosiry, która jednak została szybko wzmocniona pospolitym ruszeniem, którego raz - nie było mało, dwa - nie było ono znów mizernej jakości - kraj w znaczniej mierze oparty na myślistwie sprawiał, że każdy potrafił posługiwać się oszczepem i łukiem, tym bardziej, iż w państwie myślano już nad powszechnym szkoleniem myśliwych i górali do walki w razie potencjalnej inwazji. Niemniej, przytłaczajaca przewaga napastnika była jednoznaczna. Hellada widziała już słabsze armie, ale widziała też co działo się z polis które takowe armie posiadały...
Nie taki zwierz słaby na jakiego wygląda
Orrosirczycy mieli jednak zasadniczą przewagę - teren. Ich terytoria, składające się głównie z niedostępnych gór były terenem wręcz stworzonym do walki partyzanckiej - a ciężko o bardziej niesprzyjające warunki dla ciężkozbrojnej piechoty. Doskonale odnajdywali się tutaj lekkozbrojni Orrosirczycy, którzy znając teren, atakowali tylko z zasadzki, szarpiąc wojska przeciwnika, świadomi że bezpośrednie starcie lekkiej piechoty wspieranej przez pospolite ruszenie górali i myśliwych musi skończyć się katastrofą. Partyzanci wycinali w pień grupy zwiadowców i polowali na maruderów.
Alec z Orosirry
Prym w tychże polowaniach wiódł Alec, bohater orrosirski. Sprawnym łucznikiem będąc, Alec zasypywał Akrisczyków i Heirakseiczyków gradem strzał - a gdy ci próbowali dopaść go i jego dużynę, znikał pośród wzgórz. Kilka razy próbowano go nawet ścigać - mało kto wrócił z tych pościgów. Zwykli hoplici nie mieli szans z herosem, a łucznicy Heirakesi i Akris, niezależnie jak próbowali, nie byli w stanie go trafić. Tak to jest, gdy zwykli Helleni biorą się do walki z bohaterami - Jako, że Heirakseiczyckom nie towarzyszył żaden z greckich bohaterów, nie mieli kogo przeciwstawić Alecowi. Gdy Epirioci zaczęli bardziej się pilnować, Orrosirczycy przeszli do atakowania linii zaopatrzenia najeźdźców, spowalniając ich marsz i zmuszając do oddelegowania oddziałów do pilnowania tyłów.
Gdzie Hades nie może, tam Hybris pośle
I może byłoby nieźle, gdyby nie wyjątkowo niesprzyjająca pogoda. Górskie szlaki na skutek ulew zmieniły się w grzęzawiska nie do przejścia, żołnierze dosłownie topili się w błocie, a w pewnym momencie, cały konwój z żywnością dla wojsk został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi przez lawinę błotną. Jakie jedzenie pozostało Heirakseiczykom, w wilgoci psuło się i gniło. Gdy zaś wojownicy próbowali wybierać się na grabienie wiosek, atakowali ich partyzanci obrońców. Wydawać się było mogło, że szczęście które uśmiechnęło się do obrońców było iście nadnaturalne... i tak też było. Ujęła się za nimi bowiem bogini Hybris, która zawsze nieprzychylnym okiem patrzy na czyny niecne i niegodne. Atak w dwóch na jednego zapewne nie wzbudziłby aż tak dużego zainteresowania bogini, gdyby nie fakt, że Heirakseiczycy udawali przyjaźń w stosunku do swych północnych sąsiadów. Nie mając wstydu, władze polis zaangażowały się nawet w handel bronią z Orrosirą nie wysyłając jak zostało wspomniane, obiecanych towarów, a zamiast tego napadając swojego sąsiada. Taki pokaz dwulicowości skutecznie zwrócił uwagę Hybris, jednak znawcy tematu mówią, że mogło być gorzej, tym bardziej, że król Teokles uzasadniając wojnę mówił coś o dążeniu ku wielkości...
Zajęcie stolicy
Armia Heiraksei i Akris parła jednak naprzód, nękana głodem i towarzyszącym z reguły kiepskiemu żywieniu i ogólnej aurze, galopojącemu rozwolnieniu. Pozostawiając za sobą brązowy szlak, upstrzony tymi z wojowników, którzy zmarli w najbardziej niegodny sposób, Epirioci ujrzeli jednak na horyzoncie swój cel - stolicę polis. Miasto nie było bronione - kto mógł, chwycił już za broń i dołączył do partyzantki, która nie kwapiła się do starcia w obronie miasta - pewne jest, że skończyłoby się szybko i boleśnie. Tym samym Heiraksieczycy triumfalnie zajęli miasto... Choć Epirioci opanowali Orestydę i Prespę, to ich kontrola nad tymi terytoriami nie jest stabilna - orrosirscy partyzanci kryją się pośród okolicznych gór i lasów, cały czas zagrażając zdobywcom. Dopóty nie zostaną oni wytępieni, wojska Heiraksei liczyć się będą musiały z ciągłym zagrożeniem - zaś do tego potrzeba nie hoplitów, nie łuczników a lekkiej piechoty - dużo lekkiej piechoty, zdolnej do walki ze znającymi teren, szybkimi i zawziętymi, a do tego całkiem licznymi góralami. Władze Orrosiry, na długo zanim znękana kolumna hoplitów pojawiła się na horyzoncie, opuściły miasto i umknęły do Górnej Illyrii, skąd zapewne będą organizowąły dalszy opór. Niepodbite są również dalsze terytoria orrosirskie w Eordaji.
Sofokles moralista
Przenieśmy się jednak do Heiraksei. Bogini Hybris nie była bowiem jedyną osobą urażoną atakiem na Orrosirę. W mieście osiadł bowiem słynny dramaturg Sofokles, który jak zostało już dawno opisane, stał się największym pewnie w Grecji bogaczem i ulubieńcem ludu. Wojna sprawiła, że twórca najwyraźniej postanowił zacząć wypowiadać się w sprawach politycznych - głośno i zdecydowanie potępiając działania króla Teoklesa. Sofokles zarzucił królowi dwulicowość i zdradliwość, twierdząc jakoby wojna przeciw Orrosirze była niesprawiedliwa i przynosiła hańbę całej Heiraksei. Jako że Sofokles jest człowiekiem wpływowym, cieszącym się szacunkiem ludności polis i mającym możliwości sprawienia aby jego głos wybrzmiał szczególnie głośno, wielu obywateli zaczęło słuchać jego słów - i to nie tylko prości mieszkańcy miasta, wielu wysoko postawionych dworzan szemra, że być może król Teokles popełnił błąd, a w wezwaniach Sofoklesa do pokoju i pojednania jest sporo racji. Tym samym wojna zamiast przynieść prestiż i sławę stała się niezwykle niepopularna wśród Heirakseiczyków. Co z tego wyniknie - i jak na wojnę zareaguje reszta Hellady... Tego nie wie zapewne nawet słynna Pytia - pewnym jest, że spokój zachodniej Grecji został trwale i nieodwołalnie zmącony.
Reakcje cywilizowanego świata
Na arenie międzyhelleńskiej agresja odbiła się jeszcze większym echem i zaniepokojeniem iż zajęcie Itaki przez tyranów akrijskich. Widać bowiem, że napaść ta nie była jednorazowym wybrykiem Symmachii, ale rozpoczęciem jakiegoś większego planu dominacji (jak na razie przynajmniej tej części Hellady). Szczególne wzburzenie widać w larisysjkim Dworze i antygonejskim Synedrionie - tamtejsi możni nie postulują wprost żadnych działań, ale w w ich wypowiedziach widać wojownicze i jednoznacznie negatywne nastawienie. W niektórych peloponeskich i attyckich polis, szczególnie w Delfach, Mykenach, Eleusis i Zagrei widać szok i złość - wszak Orosirra miała być miejscem powstania Erebu. Teraz trzeba będzie chyba zmienić koncepcję budowy Najwyższego z Sądów...
-20 PH dla Orosirry
-20 PH dla Heiraksei (umiarkowany sukces został zniwelowany złamaniem traktatu i głośną, szeroko przyjętą krytyką Sofoklesa)
- Z coraz większym niepokojem patrzą na zachód możni i zgromadzenia ludowe państw Grecji Centralnej i Peloponezu