Rajd na Karistos
Pies przyparty do muru gryzie
Jeśli ktokolwiek uważał, że formułująca się ostatnio w Grecji konsolidacja antykydońska poskutkuje uspokojeniem Kraterosa, mylił się niesamowicie. Powiadają, że pies przyparty do muru gryzie, jednak ciężko przetrawić te porównanie, biorąc pod uwagę, że to właśnie Kreteńczycy czują się najbardziej swobodnie na wodach morza śródziemnego i egejskiego. Jakkolwiek by tego nie oceniać, Krateros postanowił uderzyć pierwszy na koalicję - celem stało się eubejskie Królestwo Minnatioi. Przed tym jednak, lud Krety zebrany na wiecu, zatwierdził wolę by to Krateros dalej prowadził całość polityki państwa.
Manewry na morzu
Gdy na wody zagrejskie wpłynęła największa jaką dotychczas widziano po zakończeniu Wiekach Chaosu flota dwunastu okrętów, mieszkańcy pois wpadli w panikę. Natychmiast ściągnięto całe wojsko do stolicy przygotowując się do odparcia najazdu. Ten jednak nie nadszedł a piraci widocznie tylko przepłynęli brzegiem wybrzeża żeby zamanifestować swoją siłę. Flota popłynęła na północ, omijając Laurion i wpływając w zatokę eubejską. Niewielka flota Minnatioi licząca 3 okręty patrolując i osłaniając w tym czasie transporty na morzu, z oczywistych powodów braku chęci skończenia jak zeszłoroczni nurkowie z Naksos, nie zdecydowała się na walkę na morzu, czym prędzej przybijając do brzegu i powracając do polis by wesprzeć przygotowującą się już do obrony stolicę państwa.
Bitwa o Karistos
Pospolite ruszenie już zbierało się w mieście. Oczywiście, wszyscy nie byli w stanie dotrzeć do miasta od razu, jednak już z samego Karistos i okolic zebrało się kila setek zbrojnych mężczyzn. Wraz z wojskiem stałym, siły Minnatioi były równe liczebnie korsarzom, jednak wyraźnie ustępowały jej jakością. Desantujące się siły piratów zostały powitane przez lekką piechotę, w tym powołanych pod broń Eubeiczyków. Świst dziesiątek oszczepów rzucanych partiami w stronę "gości" spowodował dosyć duże zamieszanie i przerzedzenie się szeregów nieproszonego najeźdźcy. Pierwsze partie ruszających na miasto kydońskich Thorakitai zaścieliło przedmieścia Karistos dosyć gęstym trupem. Po chwili jednak, deszcz oszczepów przeminął, tak jak i początkowy bitewny chaos, a lekka piechota kreteńczyków odpowiedziała równie pięknym "dzień dobry", miotając swoje dzidy w stronę nieprzyjaciela. Dodatkowo, wróg został ostrzelany przez oddziały łuczników, którzy wraz z psiloi wspierali mające za chwilę nadejść uderzenie piechoty...
Walki miejskie
Cała siła kreteńczyków, choć nieco osłabiona wstępnymi harcami, uderzyła na obrońców. Ci uznali, że zdecydowanie lepiej będzie bronić się w ciasnych uliczkach miasta i rzeczywiście tak było. Główne ulice Karistos zostały zablokowane przez szeregi eubejskich thorakitai, by po chwili jak równy z równym zetrzeć się z uderzeniem kydończyków. Ku zdziwieniu korsarzy, obrońcy przy pierwszym uderzeniu nie ustąpili pola, ale skutecznie stawili opór, szczególnie w okolicach miejskich odeonów, gdzie oddział uzbrojonych w brąz piechociarzy skutecznie odrzucał najeźdźcę. Po początkowym zwarciu, wycofano się na chwilę umożliwiając piechociarzom krótki odpoczynek oraz dając pole łucznikom, którzy w przerwie szyli w obrońców z łuków, kładąc co niektórych wojowników i osłabiając wroga. W drugim uderzeniu, szczęk włóczni i mieczy, uderzających o tarcze, przecinających pancerze i odbijających się od hełmów nigdy nie był tak głośny.
Krateros i jego drużyna
Mimo zaciętej walki, szale zwycięstwa przesunęły się na stronę Kydończyków, szczególnie gdy Krateros przyjmując na tarczę oszczep rzucony przez bohatera Minnatioi Aleksandrosa, doskoczywszy do niego tak rozrąbał mu ramię zdobytym na Minotaurze labrysem, iż biedny Aleksadros nawet nie wydał żadnego dźwięku, padając na ziemię. Trzymając w ręku jedynie pióro i księgę przychodów Aleksandros nie specjalnie potrafił dzierżyć w niej miecz i tarczę to też padł po pierwszym ciosie wroga, nie mając szans przy wprawionym w bojach tak doświadczonym wojowniku jakim był Krateros. Pokonawszy Aleksadrosa, tyran kreteński wsparł swoich ludzi spychających już wgłąb miasta piechociarzy Minnatioi. Rzucił się na wroga, łamiąc ich szeregi, silnym ciosem odrąbując thorakitai eubejskim nogi, ramiona i głowy. Morale i chęć do walki obrońców załamała się i wkrótce, pod naporem wszyscy obrońcy rzucili się do ucieczki.
Historia lubi się powtarzać
Historia jest nauczycielką życia - tak mówią starcy, dodając jeszcze, że jedyne czego nauczyła to tego, że jeszcze nikt nic się z niej nie nauczył. Karistos było jednym z większych i na pewno najbogatszych miast Hellady, gdyż król Jeorjos poczyniał ostatnio spore inwestycje, a zarządzający miastem Aleksadros, namnażał reinwestowane zyski. Wobec wielkości miasta i rozległości zabudowań miejskich, obrońcy nie opuścili go, ale wycofali się do zachodniej jej części pozostając w miarę bezpiecznym. Co prawda opór został przełamany i główna siła, którą stanowili thorakitai została rozbita, jednak lekka piechota wciąż trzymała się na nogach a do miasta z godziny na godzinę przybywało po kilku - kilkudziesięciu świeżych piechociarzy z odleglejszych, zachodnich części wyspy - Chalkydii i Oreus. Podobnie jak w przypadki Naksos - atakujący nie mogli czuć się całkiem swobodnie, tym bardziej, iż w walce odnieśli zdecydowanie większe straty niż przy najeździe na Naksos. Wobec jednak przewagi jakościowej najeźdźcy, łuczników którzy obsadzili część zabudowań i trwogi jaką budził Krateros, nie było mowy o uderzeniu i próbie odbicia zajętej części polis. Wobec tego, scenariusz powtórzył się znów - zajęta część miasta została splądrowana a część ludności została wzięta została w niewolę. Jednakże, w porównaniu do zeszłorocznej sytuacji, rabunek i wzięcie w niewolę miało zdecydowanie większy rozmiar. Sam fakt, że najeźdźca przypłynął większą ilością okrętów, w tym ponadmiarowym, zdecydowała o tym, że więcej łupów i branek trafi na targ Kydoński.
Znowu to samo...
I jak zawsze, Krateros rzucając pierwszą żagiew kazał spopielić kontrolowaną część miasta, którą zaraz przyjdzie im opuścić. Kronikarza piszącego te słowa aż boli, że musi to napisać, ale polis przy całym swoim bogactwie i wielkości nie zdecydowało się na poniesienie tak istotnej, a jednocześnie mało kosztownej inwestycji, jaką jest zorganizowanie straży ogniowej. Ile jeszcze miast musi spłonąć by władcy Hellady zrozumieli, że wydatek w wielkości ułamka przychodu jest najefektywniejszym sposobem na ustrzeżenie się przed ogniem? Rozumiejąc co się szykuje, obrońcy i pozostali obywatele miasta zaczęli wyburzanie budynków będących najbliżej "ziemi niczyjej", tak aby pożar idący od strony wybrzeża, zatrzymał się, nie mając więcej podpału na którym mógłby kontynuować swoje straszliwe żniwo. Z ogromnym wysiłkiem i mobilizacją zarzucano grube liny na kolumny podtrzymujące całe budynki, zawalając je, a z dziesiątek domostw zdzierano strzechy i rozrąbywano całe więźby dachowe, wynosząc przerąbane krokwie jak najdalej od miejsca, w którym miał wedle zamierzeń zatrzymać się ogień. Kilka godzin morderczej pracy uratowało resztę miasta, a pożar doszedł do rozebranego pasa, i nie mogąc znaleźć materiału na którym mógłby płonąć - ugasł. W tym czasie ludzie Kraterosa byli już daleko, w drodze powrotnej do domu...
Skutki najazdu
Oprócz bogactw zdobytych na Eubei, przepięknych tabunów niewolnic, paru amfor wina i całej góry bogactw, które zostaną wymienione na drachmy, Kydończycy jeszcze bardziej umocnili przekonanie o nieomylności swojego tyrana, tym bardziej, iż ostatnio ten obniżył podatki dla wszystkich mieszkańców miasta o połowę. Zaczęto nawet tytułować go synem Zeusa, zrównując go z Herkulesem oraz innymi legendarnymi herosami. Do państw które odczuły zagrożenie żywiołem pirackim, doszła jeszcze Autarchia Dryskiosów, która zaraz po najeździe ogłosiła embargo na Kydończyków. Z drugiej strony, Minnatioi jako pierwsze polis nawiedzone przez korsarzy, stawiło tak zdecydowany opór przeciwnikowi. Mimo zwycięstwa jakie odniósł Krateros, wielu jego kompanów legło na eubejskiej ziemi pod ciosem brązowych mieczy i oszczepów wroga. Czy epoka beztroskiego hulania po pobliskich polis dobiega końca a koalicja odpowie pięknym za nadobne? Ciąg dalszy zapewne nastąpi w przyszłości...
Jeśli ktokolwiek uważał, że formułująca się ostatnio w Grecji konsolidacja antykydońska poskutkuje uspokojeniem Kraterosa, mylił się niesamowicie. Powiadają, że pies przyparty do muru gryzie, jednak ciężko przetrawić te porównanie, biorąc pod uwagę, że to właśnie Kreteńczycy czują się najbardziej swobodnie na wodach morza śródziemnego i egejskiego. Jakkolwiek by tego nie oceniać, Krateros postanowił uderzyć pierwszy na koalicję - celem stało się eubejskie Królestwo Minnatioi. Przed tym jednak, lud Krety zebrany na wiecu, zatwierdził wolę by to Krateros dalej prowadził całość polityki państwa.
Manewry na morzu
Gdy na wody zagrejskie wpłynęła największa jaką dotychczas widziano po zakończeniu Wiekach Chaosu flota dwunastu okrętów, mieszkańcy pois wpadli w panikę. Natychmiast ściągnięto całe wojsko do stolicy przygotowując się do odparcia najazdu. Ten jednak nie nadszedł a piraci widocznie tylko przepłynęli brzegiem wybrzeża żeby zamanifestować swoją siłę. Flota popłynęła na północ, omijając Laurion i wpływając w zatokę eubejską. Niewielka flota Minnatioi licząca 3 okręty patrolując i osłaniając w tym czasie transporty na morzu, z oczywistych powodów braku chęci skończenia jak zeszłoroczni nurkowie z Naksos, nie zdecydowała się na walkę na morzu, czym prędzej przybijając do brzegu i powracając do polis by wesprzeć przygotowującą się już do obrony stolicę państwa.
Bitwa o Karistos
Pospolite ruszenie już zbierało się w mieście. Oczywiście, wszyscy nie byli w stanie dotrzeć do miasta od razu, jednak już z samego Karistos i okolic zebrało się kila setek zbrojnych mężczyzn. Wraz z wojskiem stałym, siły Minnatioi były równe liczebnie korsarzom, jednak wyraźnie ustępowały jej jakością. Desantujące się siły piratów zostały powitane przez lekką piechotę, w tym powołanych pod broń Eubeiczyków. Świst dziesiątek oszczepów rzucanych partiami w stronę "gości" spowodował dosyć duże zamieszanie i przerzedzenie się szeregów nieproszonego najeźdźcy. Pierwsze partie ruszających na miasto kydońskich Thorakitai zaścieliło przedmieścia Karistos dosyć gęstym trupem. Po chwili jednak, deszcz oszczepów przeminął, tak jak i początkowy bitewny chaos, a lekka piechota kreteńczyków odpowiedziała równie pięknym "dzień dobry", miotając swoje dzidy w stronę nieprzyjaciela. Dodatkowo, wróg został ostrzelany przez oddziały łuczników, którzy wraz z psiloi wspierali mające za chwilę nadejść uderzenie piechoty...
Walki miejskie
Cała siła kreteńczyków, choć nieco osłabiona wstępnymi harcami, uderzyła na obrońców. Ci uznali, że zdecydowanie lepiej będzie bronić się w ciasnych uliczkach miasta i rzeczywiście tak było. Główne ulice Karistos zostały zablokowane przez szeregi eubejskich thorakitai, by po chwili jak równy z równym zetrzeć się z uderzeniem kydończyków. Ku zdziwieniu korsarzy, obrońcy przy pierwszym uderzeniu nie ustąpili pola, ale skutecznie stawili opór, szczególnie w okolicach miejskich odeonów, gdzie oddział uzbrojonych w brąz piechociarzy skutecznie odrzucał najeźdźcę. Po początkowym zwarciu, wycofano się na chwilę umożliwiając piechociarzom krótki odpoczynek oraz dając pole łucznikom, którzy w przerwie szyli w obrońców z łuków, kładąc co niektórych wojowników i osłabiając wroga. W drugim uderzeniu, szczęk włóczni i mieczy, uderzających o tarcze, przecinających pancerze i odbijających się od hełmów nigdy nie był tak głośny.
Krateros i jego drużyna
Mimo zaciętej walki, szale zwycięstwa przesunęły się na stronę Kydończyków, szczególnie gdy Krateros przyjmując na tarczę oszczep rzucony przez bohatera Minnatioi Aleksandrosa, doskoczywszy do niego tak rozrąbał mu ramię zdobytym na Minotaurze labrysem, iż biedny Aleksadros nawet nie wydał żadnego dźwięku, padając na ziemię. Trzymając w ręku jedynie pióro i księgę przychodów Aleksandros nie specjalnie potrafił dzierżyć w niej miecz i tarczę to też padł po pierwszym ciosie wroga, nie mając szans przy wprawionym w bojach tak doświadczonym wojowniku jakim był Krateros. Pokonawszy Aleksadrosa, tyran kreteński wsparł swoich ludzi spychających już wgłąb miasta piechociarzy Minnatioi. Rzucił się na wroga, łamiąc ich szeregi, silnym ciosem odrąbując thorakitai eubejskim nogi, ramiona i głowy. Morale i chęć do walki obrońców załamała się i wkrótce, pod naporem wszyscy obrońcy rzucili się do ucieczki.
Historia lubi się powtarzać
Historia jest nauczycielką życia - tak mówią starcy, dodając jeszcze, że jedyne czego nauczyła to tego, że jeszcze nikt nic się z niej nie nauczył. Karistos było jednym z większych i na pewno najbogatszych miast Hellady, gdyż król Jeorjos poczyniał ostatnio spore inwestycje, a zarządzający miastem Aleksadros, namnażał reinwestowane zyski. Wobec wielkości miasta i rozległości zabudowań miejskich, obrońcy nie opuścili go, ale wycofali się do zachodniej jej części pozostając w miarę bezpiecznym. Co prawda opór został przełamany i główna siła, którą stanowili thorakitai została rozbita, jednak lekka piechota wciąż trzymała się na nogach a do miasta z godziny na godzinę przybywało po kilku - kilkudziesięciu świeżych piechociarzy z odleglejszych, zachodnich części wyspy - Chalkydii i Oreus. Podobnie jak w przypadki Naksos - atakujący nie mogli czuć się całkiem swobodnie, tym bardziej, iż w walce odnieśli zdecydowanie większe straty niż przy najeździe na Naksos. Wobec jednak przewagi jakościowej najeźdźcy, łuczników którzy obsadzili część zabudowań i trwogi jaką budził Krateros, nie było mowy o uderzeniu i próbie odbicia zajętej części polis. Wobec tego, scenariusz powtórzył się znów - zajęta część miasta została splądrowana a część ludności została wzięta została w niewolę. Jednakże, w porównaniu do zeszłorocznej sytuacji, rabunek i wzięcie w niewolę miało zdecydowanie większy rozmiar. Sam fakt, że najeźdźca przypłynął większą ilością okrętów, w tym ponadmiarowym, zdecydowała o tym, że więcej łupów i branek trafi na targ Kydoński.
Znowu to samo...
I jak zawsze, Krateros rzucając pierwszą żagiew kazał spopielić kontrolowaną część miasta, którą zaraz przyjdzie im opuścić. Kronikarza piszącego te słowa aż boli, że musi to napisać, ale polis przy całym swoim bogactwie i wielkości nie zdecydowało się na poniesienie tak istotnej, a jednocześnie mało kosztownej inwestycji, jaką jest zorganizowanie straży ogniowej. Ile jeszcze miast musi spłonąć by władcy Hellady zrozumieli, że wydatek w wielkości ułamka przychodu jest najefektywniejszym sposobem na ustrzeżenie się przed ogniem? Rozumiejąc co się szykuje, obrońcy i pozostali obywatele miasta zaczęli wyburzanie budynków będących najbliżej "ziemi niczyjej", tak aby pożar idący od strony wybrzeża, zatrzymał się, nie mając więcej podpału na którym mógłby kontynuować swoje straszliwe żniwo. Z ogromnym wysiłkiem i mobilizacją zarzucano grube liny na kolumny podtrzymujące całe budynki, zawalając je, a z dziesiątek domostw zdzierano strzechy i rozrąbywano całe więźby dachowe, wynosząc przerąbane krokwie jak najdalej od miejsca, w którym miał wedle zamierzeń zatrzymać się ogień. Kilka godzin morderczej pracy uratowało resztę miasta, a pożar doszedł do rozebranego pasa, i nie mogąc znaleźć materiału na którym mógłby płonąć - ugasł. W tym czasie ludzie Kraterosa byli już daleko, w drodze powrotnej do domu...
Skutki najazdu
Oprócz bogactw zdobytych na Eubei, przepięknych tabunów niewolnic, paru amfor wina i całej góry bogactw, które zostaną wymienione na drachmy, Kydończycy jeszcze bardziej umocnili przekonanie o nieomylności swojego tyrana, tym bardziej, iż ostatnio ten obniżył podatki dla wszystkich mieszkańców miasta o połowę. Zaczęto nawet tytułować go synem Zeusa, zrównując go z Herkulesem oraz innymi legendarnymi herosami. Do państw które odczuły zagrożenie żywiołem pirackim, doszła jeszcze Autarchia Dryskiosów, która zaraz po najeździe ogłosiła embargo na Kydończyków. Z drugiej strony, Minnatioi jako pierwsze polis nawiedzone przez korsarzy, stawiło tak zdecydowany opór przeciwnikowi. Mimo zwycięstwa jakie odniósł Krateros, wielu jego kompanów legło na eubejskiej ziemi pod ciosem brązowych mieczy i oszczepów wroga. Czy epoka beztroskiego hulania po pobliskich polis dobiega końca a koalicja odpowie pięknym za nadobne? Ciąg dalszy zapewne nastąpi w przyszłości...
+25 PH dla Kydończyków
-20 PH dla Minnatioi
- Aleksandros w skutek odniesionych ran traci ruch w przyszłej turze
- Dryskiosi ogłasza embargo na Kydończyków