Splądrowanie Zagrei
Przygotowania
Zarówno historia powstania jak i egzystencja państwa Kreteńskiego opiera się na łupieżczych najazdach na inne tereny. Tamten rok był stosunkowo spokojny a korsarze tyrana wyspy Kraterosa skupili się na pobieraniu haraczów od przepływających okrętów. Po zauważeniu jednak, że jak na razie slaby z tego zysk, postanowili wrócić do swoich niechlubnych tradycji. Długo się naradzano co zostanie celem najazdu, jednak ostatecznie zadecydowano o Zagrei, państwie leżącym na przesmyku korynckim, o którym posłyszano, że większość wojska jest najęte na wojnę w Egipcie. Szkutnicy do późnych godzin nocnych pracowali nad budową okrętów, a odgłos kucia mieczy i pancerzy w kuźniach nie dawał spokoju mieszkańcom Kydonii.
Błoga nieświadomość
Gdy tylko wichury i sztormy zimowe ustały, pięć moner wypłynęło z Kydonii obierając kurs na północ. Po kilkunastu dniach żeglugi, nie niepokojone przez żadną flotę siły Kydońskie ujrzały korynckie wybrzeża. Mieszkańcy Zaigrei prawie do ostatniej chwili nie mieli świadomości zagrożenia. W państwie brak było portu, do którego przybyć mogliby podróżni kupcy ostrzegając o zauważonym na morzu niebezpieczeństwie czy nawet wioski rybackiej, do której rybak wracając z połowu przyniósłby wieść o płynących okrętach.
Desant
Korsarze rozładowali się na wybrzeżu pozostawiając straże przy okrętach po czym ruszyli w stronę miasta spragnieni łupów, krwi i kobiet. W Zagrei stacjonowało jedynie dwieście słabo uzbrojonych żołnierzy, które właśnie szykowały się na wyprawę na zachód. Setka żołnierzy zaś stacjonowała w niedawno zajętym Sykionie. Same miasto nie było otoczone murem ani innymi umocnieniami. Mieszkający w wioskach nieopodal miasta ludzie z początku myśleli, że to ich własne wojsko wraca z wojny egipskiej, jednak gdy tylko wojownicy zbliżyli się nieco, sztandary z łbem byka wyprowadziły ich z błędu. Pasterze pchnęli gońców do miasta a strażnicy zawyli w rogi informując ludność o nadciągającym natarciu. Garnizon złożony z oddziału łuczników i lekkiej piechoty zajął naprędce co dogodniejsze miejsca do obrony.
Bitwa o miasto
Korsarze Kydońscy na czele z Kraterosem wkroczyli między domostwa poszukując wroga. Ludność uciekała w głąb miasta zostawiając praktycznie cały dobytek. Gdy tylko najeźdźcy weszli nieco głębiej w miasto, powitały ich strzały wypuszczone przez Zagreiskich łuczników oraz oszczepy rzucone przez piechociarzy. Najbardziej dogodnym punktem obrony stał się gimnazjon, na którego konstrukcji stojąc, łucznicy mieli dogodną pozycję do ostrzeliwania nacierających korsarzy. Kilkunastu nieprzyjaciół padło rażonych grotami pocisków i na kilka chwil wstrzymało natarcie. Krateros nakazał wysunąć na przód oddział 200 thorakitai, którzy w przeciwieństwie do lekkiej piechoty mieli już na sobie miedziane pancerze i solidne tarcze umożliwiające w miarę skuteczną bronę przeciw łucznikom. Najeźdźca ponowił natarcie całą swoją siłą wyrzucając pięciuset wojowników na ulice pod gimnazjonem Strzały znów posypały się na piratów, jednak tym razem ostrzał nie był tak śmiercionośny. Z tylnych pozycji Kydończyków wysunęli się także łucznicy, zaczynając puszczać strzały w stronę obrońców.
Chaos i ewakuacja
Cięższe walki trwały przez kilkanaście minut. Kydończycy sprawnie złamali opór obrońców, którzy mimo, że walcząc dzielnie nie mieli najmniejszych szans stawić skutecznie oporu tak dobrze zorganizowanemu wrogowi. W międzyczasie, geruzja i eforowie próbowała powołać pod broń wszystkich zdolnych do jej noszenia Homoioi, jednak czasu było zdecydowanie za mało, chaos był zdecydowanie za duży, a nawet gdyby udało się ich zebrać wszystkich z miasta to zdecydowanie lepiej uzbrojony i o lepszym morale, najpewniej i tak rozbiłby ich opór. Korzystając z oporu jaki jeszcze stawiał garnizon koło gimnazjonu, eforowie rozesłali wici i ostrzeżenia do zagród, wiosek i gospodarstw znajdujących się w Trojzenie, Megarydzie, reszcie Koryntii oraz pchnięto gońca do żołnierzy w Sykionie. Zgodnie uznano, że tą ludność którą da się ewakuować należy wyprowadzić z miasta a punkt zborny dla zwoływanych pod broń wojowników wyznaczyć w lasach na północnej granicy Trojzeny i Koryntii.
Pojedynek i łupienie miasta
Tymczasem thorakitai dorzynały resztki obrońców. Krateros próbował doszukać się wśród obrońców jakiejś znaczącej postaci dowodzącej obroną by stoczyć z nią walkę. Dostrzegł w końcu lepiej odzianego łucznika, którego imienia nie znał nikt. Łucznik strzelił w Kraterosa, jednak ten osłonięty tarczą przyblokował pocisk, po czum rzucił z całej siły oszczep, który dosięgnął i ugodził łucznika w sam środek uda. Chyba tylko cudem pierzchający żołnierze zdołali wydostać go z miejsca bitwy. Gdy tylko przełamano ostatni opór przystąpiono do plądrowania miasta. Korsarze wynosili z domostw wszystko co tylko udało się znaleźć – narzędzia, ozdoby, ubrania czy materiał na szaty. Surowy styl życia homoioi nie ułatwiał zadania, jednak w wyżej położonych domostwach znaleziono już znacznie cenniejsze rzeczy – biżuterię, bogato zdobioną i wysokojakościową odzież a w magazynach – wino którego obrońcy nie zdążyli wywieść z miasta. Nie wszystkich dało się eforom ewakuować i nie każdy chciał opuścić swoje centrum życia, wobec czego kobiety seryjnie gwałcono, a następnie co urodziwsze brano na okręty jako niewolnice, resztę mordowano. Wszystko zaś co stanowiło wartość noszono na cumujące nieopodal okręty, których pilnie strzeżono na wypadek gdyby jakieś siły Zagreiczyków ostały się poza miastem chcąc spalić flotę. Gdy już nie było czego plądrować a niewielka ilość miejsca na okrętach nie pozwalała na zmagazynowanie mniej wartościowych rzeczy, w kilku miejscach podłożono pod domostwa ogień by płomienie strawiły miejsce kaźni.
Powrót wybrzeżem
Krateros chciał jeszcze bardziej dopiec wrogowi i w drodze powrotnej posuwając się na okrętach brzegiem wypatrywał wiosek które mógłby spalić. Kilkukrotnie przybijał do brzegu rozsyłając zawiadowców, jednak po dłuższym oczekiwaniu, każdorazowo dostawał informację o tym, że przeciwnik koncentruje się niedaleko brzegu, zwołując zdolnych do tego pod broń a w gospodarstwach, zagrodach i winnicach, które mogłyby paść łupem, wystawiono silne straże które skomunikowane z centrum mogłyby szybko ściągnąć posiłki. Wobec tego zrezygnowano z tego pomysłu wracając na Kretę z bogatymi łupami oraz kilkunastoma mieszkańcami Zagrei, którzy zostaną przeznaczeni na obiad dla zamieszkującego labirynt w Fajstos Minotaura…
Nie do końca zgliszcza
Tymczasem, Zagreiczycy zaraz po odpłynięciu korsarzy wrócili do stolicy. Płomienie już przygasały, jednak na szczęście nie wszystko zamieniło się w Zgliszcza. Czy to miłosierny Zagerus czuwał nad pokonanymi, czy to przekorna Hybris zdumiona śmiałością Kraterosa nie pozwoliła na strawienie całego miasta przez płomienie, czy też może częściowo gliniana i kamienna zabudowa miasta nie sprzyjała całkowitemu zamienieniu się budynków w popielisko – tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że pożar strawił ogromną ilość domostw, kuźnie jakie znajdowały się w mieście oraz jeden z odeonów. Co istotne ocalał gimnazjon wzniesiony z kamienia, jednak i on wymaga poważnych napraw, gdyż ucierpiał w skutek walk.
Rozliczanie winnych
Gdy emocje już nieco ochłonęły, Eklezja zebrała się na gruzach odeonu by ustalić co dalej. Ze wszystkich stron na eforów padały gorzkie pociski oskarżeń, a nawet pomówień o zdradę i sprzyjanie najeźdźcy. Nawet lakoniczna i szorstka gadka wynikająca z natury i wychowania Zagreiczyków tym razem przemieniała się w ciąg długich zarzutów sformułowanych pod adresem eforów, którzy zamiast pozostawić sprawnych i silnych młodzieńców stanowiących trzon armii do ewentualnej obrony polis, woleli wysłać ich do Egiptu by ci robili pieniądze zamiast obrony domostw. Słaby to interes, gdy koszty odbudowy miasta z pewnością drastycznie przekroczą czynsz jaki Zagreia uzyska od Faraona. Gdy zaś dowiedziano się o jeńcach jacy zostali oddani na pożywienie na straszliwego Minotaura, jednego z eforów, który był największym zwolennikiem polityki wysyłania armii do Egiptu utopiono w studni.
Zarówno historia powstania jak i egzystencja państwa Kreteńskiego opiera się na łupieżczych najazdach na inne tereny. Tamten rok był stosunkowo spokojny a korsarze tyrana wyspy Kraterosa skupili się na pobieraniu haraczów od przepływających okrętów. Po zauważeniu jednak, że jak na razie slaby z tego zysk, postanowili wrócić do swoich niechlubnych tradycji. Długo się naradzano co zostanie celem najazdu, jednak ostatecznie zadecydowano o Zagrei, państwie leżącym na przesmyku korynckim, o którym posłyszano, że większość wojska jest najęte na wojnę w Egipcie. Szkutnicy do późnych godzin nocnych pracowali nad budową okrętów, a odgłos kucia mieczy i pancerzy w kuźniach nie dawał spokoju mieszkańcom Kydonii.
Błoga nieświadomość
Gdy tylko wichury i sztormy zimowe ustały, pięć moner wypłynęło z Kydonii obierając kurs na północ. Po kilkunastu dniach żeglugi, nie niepokojone przez żadną flotę siły Kydońskie ujrzały korynckie wybrzeża. Mieszkańcy Zaigrei prawie do ostatniej chwili nie mieli świadomości zagrożenia. W państwie brak było portu, do którego przybyć mogliby podróżni kupcy ostrzegając o zauważonym na morzu niebezpieczeństwie czy nawet wioski rybackiej, do której rybak wracając z połowu przyniósłby wieść o płynących okrętach.
Desant
Korsarze rozładowali się na wybrzeżu pozostawiając straże przy okrętach po czym ruszyli w stronę miasta spragnieni łupów, krwi i kobiet. W Zagrei stacjonowało jedynie dwieście słabo uzbrojonych żołnierzy, które właśnie szykowały się na wyprawę na zachód. Setka żołnierzy zaś stacjonowała w niedawno zajętym Sykionie. Same miasto nie było otoczone murem ani innymi umocnieniami. Mieszkający w wioskach nieopodal miasta ludzie z początku myśleli, że to ich własne wojsko wraca z wojny egipskiej, jednak gdy tylko wojownicy zbliżyli się nieco, sztandary z łbem byka wyprowadziły ich z błędu. Pasterze pchnęli gońców do miasta a strażnicy zawyli w rogi informując ludność o nadciągającym natarciu. Garnizon złożony z oddziału łuczników i lekkiej piechoty zajął naprędce co dogodniejsze miejsca do obrony.
Bitwa o miasto
Korsarze Kydońscy na czele z Kraterosem wkroczyli między domostwa poszukując wroga. Ludność uciekała w głąb miasta zostawiając praktycznie cały dobytek. Gdy tylko najeźdźcy weszli nieco głębiej w miasto, powitały ich strzały wypuszczone przez Zagreiskich łuczników oraz oszczepy rzucone przez piechociarzy. Najbardziej dogodnym punktem obrony stał się gimnazjon, na którego konstrukcji stojąc, łucznicy mieli dogodną pozycję do ostrzeliwania nacierających korsarzy. Kilkunastu nieprzyjaciół padło rażonych grotami pocisków i na kilka chwil wstrzymało natarcie. Krateros nakazał wysunąć na przód oddział 200 thorakitai, którzy w przeciwieństwie do lekkiej piechoty mieli już na sobie miedziane pancerze i solidne tarcze umożliwiające w miarę skuteczną bronę przeciw łucznikom. Najeźdźca ponowił natarcie całą swoją siłą wyrzucając pięciuset wojowników na ulice pod gimnazjonem Strzały znów posypały się na piratów, jednak tym razem ostrzał nie był tak śmiercionośny. Z tylnych pozycji Kydończyków wysunęli się także łucznicy, zaczynając puszczać strzały w stronę obrońców.
Chaos i ewakuacja
Cięższe walki trwały przez kilkanaście minut. Kydończycy sprawnie złamali opór obrońców, którzy mimo, że walcząc dzielnie nie mieli najmniejszych szans stawić skutecznie oporu tak dobrze zorganizowanemu wrogowi. W międzyczasie, geruzja i eforowie próbowała powołać pod broń wszystkich zdolnych do jej noszenia Homoioi, jednak czasu było zdecydowanie za mało, chaos był zdecydowanie za duży, a nawet gdyby udało się ich zebrać wszystkich z miasta to zdecydowanie lepiej uzbrojony i o lepszym morale, najpewniej i tak rozbiłby ich opór. Korzystając z oporu jaki jeszcze stawiał garnizon koło gimnazjonu, eforowie rozesłali wici i ostrzeżenia do zagród, wiosek i gospodarstw znajdujących się w Trojzenie, Megarydzie, reszcie Koryntii oraz pchnięto gońca do żołnierzy w Sykionie. Zgodnie uznano, że tą ludność którą da się ewakuować należy wyprowadzić z miasta a punkt zborny dla zwoływanych pod broń wojowników wyznaczyć w lasach na północnej granicy Trojzeny i Koryntii.
Pojedynek i łupienie miasta
Tymczasem thorakitai dorzynały resztki obrońców. Krateros próbował doszukać się wśród obrońców jakiejś znaczącej postaci dowodzącej obroną by stoczyć z nią walkę. Dostrzegł w końcu lepiej odzianego łucznika, którego imienia nie znał nikt. Łucznik strzelił w Kraterosa, jednak ten osłonięty tarczą przyblokował pocisk, po czum rzucił z całej siły oszczep, który dosięgnął i ugodził łucznika w sam środek uda. Chyba tylko cudem pierzchający żołnierze zdołali wydostać go z miejsca bitwy. Gdy tylko przełamano ostatni opór przystąpiono do plądrowania miasta. Korsarze wynosili z domostw wszystko co tylko udało się znaleźć – narzędzia, ozdoby, ubrania czy materiał na szaty. Surowy styl życia homoioi nie ułatwiał zadania, jednak w wyżej położonych domostwach znaleziono już znacznie cenniejsze rzeczy – biżuterię, bogato zdobioną i wysokojakościową odzież a w magazynach – wino którego obrońcy nie zdążyli wywieść z miasta. Nie wszystkich dało się eforom ewakuować i nie każdy chciał opuścić swoje centrum życia, wobec czego kobiety seryjnie gwałcono, a następnie co urodziwsze brano na okręty jako niewolnice, resztę mordowano. Wszystko zaś co stanowiło wartość noszono na cumujące nieopodal okręty, których pilnie strzeżono na wypadek gdyby jakieś siły Zagreiczyków ostały się poza miastem chcąc spalić flotę. Gdy już nie było czego plądrować a niewielka ilość miejsca na okrętach nie pozwalała na zmagazynowanie mniej wartościowych rzeczy, w kilku miejscach podłożono pod domostwa ogień by płomienie strawiły miejsce kaźni.
Powrót wybrzeżem
Krateros chciał jeszcze bardziej dopiec wrogowi i w drodze powrotnej posuwając się na okrętach brzegiem wypatrywał wiosek które mógłby spalić. Kilkukrotnie przybijał do brzegu rozsyłając zawiadowców, jednak po dłuższym oczekiwaniu, każdorazowo dostawał informację o tym, że przeciwnik koncentruje się niedaleko brzegu, zwołując zdolnych do tego pod broń a w gospodarstwach, zagrodach i winnicach, które mogłyby paść łupem, wystawiono silne straże które skomunikowane z centrum mogłyby szybko ściągnąć posiłki. Wobec tego zrezygnowano z tego pomysłu wracając na Kretę z bogatymi łupami oraz kilkunastoma mieszkańcami Zagrei, którzy zostaną przeznaczeni na obiad dla zamieszkującego labirynt w Fajstos Minotaura…
Nie do końca zgliszcza
Tymczasem, Zagreiczycy zaraz po odpłynięciu korsarzy wrócili do stolicy. Płomienie już przygasały, jednak na szczęście nie wszystko zamieniło się w Zgliszcza. Czy to miłosierny Zagerus czuwał nad pokonanymi, czy to przekorna Hybris zdumiona śmiałością Kraterosa nie pozwoliła na strawienie całego miasta przez płomienie, czy też może częściowo gliniana i kamienna zabudowa miasta nie sprzyjała całkowitemu zamienieniu się budynków w popielisko – tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że pożar strawił ogromną ilość domostw, kuźnie jakie znajdowały się w mieście oraz jeden z odeonów. Co istotne ocalał gimnazjon wzniesiony z kamienia, jednak i on wymaga poważnych napraw, gdyż ucierpiał w skutek walk.
Rozliczanie winnych
Gdy emocje już nieco ochłonęły, Eklezja zebrała się na gruzach odeonu by ustalić co dalej. Ze wszystkich stron na eforów padały gorzkie pociski oskarżeń, a nawet pomówień o zdradę i sprzyjanie najeźdźcy. Nawet lakoniczna i szorstka gadka wynikająca z natury i wychowania Zagreiczyków tym razem przemieniała się w ciąg długich zarzutów sformułowanych pod adresem eforów, którzy zamiast pozostawić sprawnych i silnych młodzieńców stanowiących trzon armii do ewentualnej obrony polis, woleli wysłać ich do Egiptu by ci robili pieniądze zamiast obrony domostw. Słaby to interes, gdy koszty odbudowy miasta z pewnością drastycznie przekroczą czynsz jaki Zagreia uzyska od Faraona. Gdy zaś dowiedziano się o jeńcach jacy zostali oddani na pożywienie na straszliwego Minotaura, jednego z eforów, który był największym zwolennikiem polityki wysyłania armii do Egiptu utopiono w studni.
+20 PH dla Kydonii
-22 PH dla Zagirei
-20 PH (klęska)
-2 PH (niewolnicy oddani Minotaurowi na pożarcie)
- Wzrost znaczenia Eklezji a co za tym idzie i Geruzji, która teraz będzie baczniej patrzyła na ręce i kontrolowała poczynania władz.
- Tyrania Kraterosa umacnia się
- Bohater Zagrei traci turę w skutek odniesionych ran
- Reszta skutków będzie na TF