Oriates, zafascynowany ludowymi legendami o postaci pół człowieka, pół byka, żyjącego gdzieś na wyspie, przyjął minotaura jako symbol swojego państwa
Historia
Nikt nie wie skąd przybył ani jak miał naprawdę na imię. Zresztą bardzo mało wiadomo o tamtym okresie nędzy i rozpaczy. Kronikarze jeszcze przez stulecia będą zgadywać i snuć mniej lub bardziej mijające się z rzeczywistością domysły. Pewnym jest jednak, że ów człowiek, który niejako przywrócił wyspę na mapy, sam zwał się Oriatesem, synem Oriona, a więc i wnukiem samego Posejdona. Przypomnienie o istnieniu Krety dla mieszkańców innych wysp i polis nie było jednak przyjemnym doznaniem. Jego okręty pojawiały się znikąd, najczęściej nocą. Zanim zdołano zebrać wystarczającą liczbę mężczyzn do obrony, Oriates i jego ludzie już odpływali, wyładowawszy okręty od dziobu po rufę wszystkim co stanowiło dla nich jakąkolwiek wartość. W początkach jego panowania była to z reguły żywność. Kryzys sprawił bowiem, że mieszkańcy Krety, którzy uprzednio zapełniali spichrze zbożem sprowadzonym z innych polis, nagle stracili źródło wyżywienia. Dziesiątki tysięcy ludzi zmarło w krwawych starciach o ostatnią w regionie krowę, a za garść oliwek matki sprzedawały własne dzieci. I tak było przez dziesięciolecia nim Oriates przybył do portu w Kydonii łodzią pełną lekko skwaśniałego, lecz wciąż zdatnego do picia koziego mleka. Po tym odpłynął znów, i wrócił za kilka dni, tym razem przywożąc winogrona. Za trzecim razem zabrał ze sobą garstkę śmiałków, którzy wrócili z zapasami wystarczającymi do wyżywienia upadłej wioski przez kilka tygodni. Po nim wypływali kolejni, a wieść o obfitości łupów Oriatesa zaczęła przemierzać całą wyspę wzdłuż i wszerz. Wkrótce niewielka osada zamieniła się w tętniący życiem port, w którym roiło się od wszelkiej maści awanturników chcących szukać szczęścia na morzu. Oriates zebrał przy sobie wystarczająco dużo ludzi godnych zaufania, żeby w końcu ogłosić utworzenie wolnej wspólnoty, na czele której podporządkował sobie wszystkie istniejące jeszcze w pobliżu wioski. Zaprowadził wśród Kreteńczyków porządek, wprowadził na nowo podstawowe, cywilizowane prawa i zwrócił wykształconą w toku wojen domowych brutalność i gwałtowność przeciwko innym wyspom, a z czasem i samej kontynentalnej Grecji. I tak po dziś dzień Kreteńczycy, eufemicznie nazwawszy swoją organizację Związkiem Morskim, kontynuują tradycje Oriatesa, napadając, łupiąc i grabiąc sąsiadów. Współczesny przywódca Związku, Krateros, nie zadowala się już tylko napełnieniem brzucha swoich poddanych. Jego aspiracje sięgają dalej…
- Ale duży! - wykrzyknął zdumiony Hipokles na widok zbliżającego się okrętu z nagim Oriatesem na pokładzie
- No, ale okręt też spory - dodał Klejstofes
System władzy
Państwo zarządzane jest przez Trierarchę, czyli przywódcę floty, jako że ta ma najważniejsze, wręcz święte, znaczenie w całym państwie. Jego władza jest w gruncie rzeczy nieograniczona, świętością jest jednak życie wolnych obywateli, dla których największą karą może być jedynie wygnanie. Trierarcha wybierany jest przez zgromadzenie wszystkich wolnych mieszkańców wyspy, którzy posiadają jakąkolwiek zdolną do pływania łódź. Raz na 5 lat w Kydonii organizuje się wybory, gdzie głos ma każdy mężczyzna, który zgodnie z tradycją wpłynie do portu przez wybudowaną na czas wyborów symboliczną bramę Oriona. Szacunek zgromadzonych zaskarbić można sobie tylko jednym – dobytkiem. Im więcej łupów kapitan przywiezie do portu na swej łodzi, tym większe szanse, że pozostali wybiorą go na swego wodza. Podczas zgromadzenia panuje istny chaos, intrygi i morderstwa są na porządku dziennym, przez cały, miesięczny, okres trwania wyboru nowego wodza. Gdy jednak głosy zostaną policzone i następca Oriatesa zostanie namaszczony, głosy sprzeciwu ucichają i wszyscy posłusznie udają się na inauguracyjną wyprawę wojenną, mającą przypieczętować rządy nowego Trierarchy.Ustrojem początkowym jest zatem tyrania.
Bohater
Wybrany na trierarchę Krateros nie miał łatwego życia, jak zresztą każdy mieszkaniec Krety. Już jako dziecko został osierocony i sam musiał zadbać o siebie. Mimo że był wolnym obywatelem, nie miał zbyt wielu ścieżek do wyboru. Karierę w Kydonii można było wyrąbać sobie jedynie mieczem, by ewentualnie na starość osiąść we włościach kupionych i wyposażonych z łupów, które zbierano całe życie, patrząc jak nieszczęśni niewolnicy dbają o podtrzymanie twojego dostatku.Zapisawszy się na okręt znanego korsarza, Krateros począł pływać na zlecenie a to jednego, a to drugiego greckiego watażki, szukając szczęścia zawsze tam, gdzie było więcej złota. Krateros szybko dał się poznać jako wytrawny żeglarz i niezwykle silny młodzieniec, długo więc nie musiał czekać na dorobienie się własnej łajby. Szybko zaczął się wyróżniać z tłumu jemu podobnych tym, że mimo wszystko nie był zwykłym rębajłą nastawionym na czysty zysk, a przedsiębiorczym najemnikiem, który myśli długofalowo i stawia sobie ambitniejsze cele. Przekonał ówczesnego trierarchę, by nie grabić ziem tych, których warto sobie podporządkować i nie gwałcić żony swojego obecnego mocodawcy, nawet jeśli ktoś zgodziłby się słono za to zapłacić. Innymi słowy, Krateros jako pierwszy zaczął prowadzić na Krecie politykę. Nawiązywał współprace, wyszukiwał rynki zbytu i zachęcał swoich ludzi do inwestowania w majątki na wyspie. Wkrótce jego załoga i ci, którzy z nim kooperowali, szybko się wzbogacili i zaczęli sławić jego imię. To wystarczyło, by w ostatnich wyborach okrzyknięto go nowym trierarchą.
- Twój ojciec wychędożył krowę! - wykrzyczał podczas wyborów Adriankowatos w kierunku Kraterosa
- Nie ojciec, a matka. I nie krowę, a minotaura - spokojnie odpowiedział Krateros
- Matka wychędożył minotaura! - kontynuował Adriankowatos
- Mapa: