Wojna Frankijsko-Syrakuzjańska
Preludium
Już w momencie gdy tylko powstała faktoria, będąca jeszcze niewielkim punktem na mapie handlowej Syrakuz, Król Filip uznał to za policzek. „Jakim prawem śmiał on wstąpić na świętą ziemię Frankijską?” W momencie gdy faktoria rozrosła się do rozmiarów sporego miasteczka i stała się istotnym miejscem na mapie całego dotychczas znanego świata, chrapka na Marsylię wzrosła. Gdy jednak wojska Syrakuz poszły wzdłuż rzeki na północ, król Filip i kardynał Rizieu, uznał, że punkt krytyczny jego wytrzymałości został przekroczony.
Galop końskich kopyt…
…to jedyne co słyszeli mieszkańcy okolic Rodanu przez wiele dni. Największa armia konna jaką widział świat od końca epidemii dżumy wyruszyła z Frankii, by wymierzyć „sprawiedliwość” Protektorowi. Przed wyruszeniem, kardynał Rizieu, pięknie wstrzelił się w gusta rycerstwa Frankijskiego, mówić płomienne kazanie o „żydowskiej zarazie” nadciągającej z Syrakuz. Blisko 700 konnych, z czego 200 stanowiło kwiat rycerstwa frankijskiego, miało za cel zająć Marsylię.
Marsylia
Początkowy plan Protektora zakładał, spalenie mostów na rzece i zablokowanie flotą obsadzoną łucznikami wszystkich możliwych brodów. Mosty co prawda spalono, jednak nie udało się zablokować brodów – w jednej z północnych przepraw przez Rodan, cała kawaleria sforsowała rzekę, nie zważając wcale na niewielkiej liczbie łuczników znajdujących się na langskipach – łuczników wycięto w pień a okręt przejęto, po czym ruszono z kopyta na miasto.
W czasie tych kilku tygodni, miasto umocniło się jak tylko mogło – mieszczanie i okoliczni chłopi pościnali okoliczne drzewa i z pniaków prowizorycznie ufortyfikowali miasto, wykorzystując do tego rzekę. Niebawem, armia konna była już pod miastem.
Przez kilka tygodni, nic się nie działo, aż nagle, jednej nocy, spieszone wojska Franków spróbowały wziąć miasto szturmem. Początkowo wydawało się, że miasto padnie – spieszone rycerstwo skutecznie przedarło się przez budowane na szybko, prowizoryczne umocnienia, dając obrońcom do wiwatu, jednak po „rozeznaniu” wroga walką, okazało się że obsada miasta jest za mocna – nie tylko tarczownicy i łucznicy, ale także ciężkozbrojna piechota broniła miasta. Z uwagi na zbyt duże starty, jakie mogli ponieść atakujący, zadecydowano wycofać się poza zasięg łuków i po prostu zajmować tamtejsze ziemie.
Miejscowa ludność była nastawiona dwojako – co do zasady im dalej od rzeki i samego miasta, tym przychylniej patrzono na najeźdźcę. Pomimo, że byli to etnicznie frankowie, ci którzy mieszkali przy rzece dostrzegali korzyści płynące z handlu, tym bardziej, że jak wieść niesie, do Marsylii miała niebawem nadpłynąć kupcy z dalekiej północy. Nie mniej, same miasto jest całkowicie za Syrakuzami. Część możnych, wystawiła nawet swój oddział kawalerii, który jednak musiał zostać spieszny i użyty do brony miasta.
Najazd z Iberii
Cześć lekkiej kawalerii Syrakuz, stacjonowała także w Iberii, na terenie Nowej Kartaginy. Wojska te przekroczyły zachodnią przełęcz kierując się pod Bordeaux, paląc, mordując i wyrzynając wszystko co jest po drodze. Można powiedzieć, że to jedyne sukcesy na tym odcinku, gdyż miasto było umocnione potężnym wałem i dobrze obsadzone, a szlaku do Perpignan strzegło kilkuset pieszych, więc mobilność pozwoliła konnym co prawda na rabunek paru prowincji, jednak zbyt duża ilość wroga, uniemożliwiła jakikolwiek większy ruch
Wojna utknęła chyba w martwym punkcie – Syrakuzom zostało tak na prawde tylko dobrze obsadzone miasto – które może się jednak bronić długo, ze względu na ciągłe dostawy zaopatrzenia ze strony reszty wysp. Nie wydaje się by w najbliższym czasie Frankowie, mogli zdobyć przewagę na morzach…
- Mapa:
Skutki:
Frankowie:
+10 prestiżu
Syrakuzy:
-10 prestiżu