Sztuka Wojny

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

    Pożar Troi

    Piastun
    Piastun
    Mistrz gry


    Liczba postów : 3256
    Join date : 28/12/2020

    Pożar Troi Empty Pożar Troi

    Pisanie by Piastun Pon Gru 05, 2022 9:45 pm

    Pożar Troi

    Pożar Troi Po-ar-Troi

    Kronikarze piszą, że nie można w nieskończoność podpalać jednego miasta. Nic bardziej mylnego, można, tylko trzeba je potem odbudowywać, żeby mieć znowu co puszczać z ogniem. Kataklizmy dotykające Ilion to już utrwalona wiekami tradycja - jak nie trzęsienia ziemi i tsunami to gniew Posejdona, jak nie wojna to koń trojański, jak nie epidemia to podpalenie.. albo raczej epidemia i podpalenie (jednocześnie).

    Bardzo szybki rozwój miasta powodował, że król potrzebował dużo pieniędzy - wojsko i administracja pochłaniała całe budżety polis, lecz jak kiedyś powiedział Agamemnon do swego brata - imperia rodzą się w ogniu wojny. W świecie zawsze jest jednak zachowana równowaga - gdy jednego zabiera do krainy zmarłych Tanatos, Reja daje życie drugiemu. Jedne imperium rodzi się w ogniu wojny, drugie zostaje tym ogniem strawione. Ale do rzeczy;

    Skrybowie trojańscy już od dawna nie mogli doliczyć się odpowiedniej ilości drachm w budżecie. Gdy poborcy podatkowi przychodzili do swoich przełożonych mówiąc iż jedna czwarta miasta umiera na epidemie, naczelny kwestor polis mówił, że tabelki na papirusie mają się zgadzać. Kiedy poborcy przychodzili dalej mówiąc, że już w domach zarażonych nie ma czego plądrować, kiwając przy tym rękoma i głową na boki, kwestor mówił, że tabelki na papirusie mają się zgadzać. Lukę próbowano zatkać bijąc monety nie mające pokrycia w produkowanych i importowanych towarach, ale wkrótce mennicy zaczęło brakować nawet nie kruszcu, a opału pod piece. Do mennicy trojańskiej poszło rozrządzenie, że piece mogą być opalane nawet strzechą z chat biedoty. oby tylko żołd dla wojska się zgadzał. Zarządca mennicy wpadł zatem na cudowny pomysł ściągania strzechy z chat zmarłych na epidemię i opalania nimi pieców. Po co domostwa mają stać puste, skoro strzechę można wykorzystać na opał!

    Zapytacie, co to ma do pożaru? Otóż nic. A raczej - nie miałoby nic, gdyby nie tajemnicza postać zarządcy mennicy. Gdyby wszystko szło po staremu, strzechę zapewne by zdjęto, drachmy wybito, a za kilka lat zapewne okazałoby się, że wartość drachmy trojańskiej jest tak mała, że żołd otrzymywany przez całe wojsko nie pozwala na zakup rzemyków starej Petruskratesa z Koleskum. Stało się jednak inaczej.

    Zarządca mennicy ostatnimi czasy bardzo chorował. Co nie zjadł - musiał biegnąć do latryny by załatwiać swoje sprawy. Wkrótce zaczęły wypadać mu włosy, a twarz pokryło dziwne znamię. Mimo całkiem ładnej pensji, w ciągu kilku tygodni schudł kilkanaście kilo. Któregoś dnia przyszedł jednak nieco inny niż zwykle. Mimo choroby można było zauważyć, że jest jeszcze szczuplejszy, na głowę nałożył zakrywającą całą głowę czapkę, mówiąc, że plamy chorobowe na jego łysej już skórze zaczęły cuchnąć. Mimo nieco innej barwy głosu, nikogo nie zaniepokoiło to bardziej niż zwykle - w końcu od miesięcy człowiek rozpadał się w oczach. Mniej więcej w tym czasie to doszło do wpadnięcia na feralny pomysł palenia w piecach strzechą.

    W sumie to nie wiadomo czy taka dyspozycja przyszła rzeczywiście z góry, czy zarządca sam ją obmyślił. Teraz jednak nie ma kogo o to zapytać... Pracownicy mennicy rzucili się na słomiane strzechy, zdejmując je i niosąc do magazynów mennicy. Zarządca zdawał się być niezwykle zadowolony swoim pomysłem. Następnego dnia, miano bowiem wznowić pracę mennic. Do wznowienia jednak nie doszło...

    Niektórzy powiadają, że ogień zaczął się w magazynach mennicy, lecz po przesłuchaniu tych co ocaleli bardziej pewne jest, że ogień rozpoczął się w kilku miejscach jednocześnie, a mennica zajarzyła się ogniem później. Pewne jest też, że zarządca mennicy nie był zarządcą, ponieważ gdy wzięto jego żonę (a raczej wdowę po nim) na przesłuchanie, okazało się, że jej mąż zmarł 2 tygodnie przed pożarem miasta. Zatem to nie głupota zarządcy była przyczyną pożaru, a działanie wrogiego wywiadu, który jedynie wykorzystał sytuację epidemiczną i finansową polis. Nic więcej jednak nie wiadomo... oprócz kilku pomniejszych faktów.

    Miasto nie miało straży ogniowej, co znacznie ułatwiło robotę podpalaczom. Ktokolwiek to był, poruszał się jednak z pełnym profesjonalizmem i dobrze zaplanował swoje działanie. Gdy pożar wybuchł, większość ludzi była już w objęciach Morfeusza, zatem ratowanie miasta udało się w dosyć ograniczonym zakresie. Jedynym atutem trojan był Rizeusz, który w tym czasie ślęczał nad tym co skrybowie odje***i, starając się zarządzać miastem. Rizeusz widząc przez okno co się święci, wybiegł ze swojego dworu, zabrał za sobą stacjonujące nieopodal w koszarach wojsko i czym prędzej zaczął ewakuację miasta, dzięki czemu część ludzi udało się uratować. Spłonęła jednak większość miasta...

    Miasto płonęło do następnego wieczora. Gdy wrócono do zgliszczy, składano podziękowania Hefajstosowi, że gimnazjon i część zabudowań od strony morza ocalała. Rozpoczęło się poszukiwanie winnych. Cała rada królewska obstaje, że naturalnie to król jest winny wszystkiemu, gdyż zamiast zbudować straż ogniową i zadbać o bezpieczeństwo miasta, wolał prowadzić wojenki na południu, które przyniosły jedynie zarazę i smród spalonych ciał. Prestiż króla podupadł a miasto trzeba odbudować. Zapewne jednak dzięki sojusznikom i dochodom z włączonych właśnie ziem, uda się to zrobić wkrótce...

    -30 Punktów Helleńskich dla Troi
    Reszta na TF

      Obecny czas to Pią Lis 01, 2024 1:03 am