Harce Don Quixota
Regent Portugalii w kontemplacji nad losem swojego kraju
"Bóg dozwoli, a los się odmieni. Kto dziś przegrywa, jutro wygrywa."
Don Quixote do swoich żołnierzy po porażce pod Lizboną
Preludium
Młoda Marchia Portugalii nie mogła liczyć na długi okres pokoju, o czym dobrze wiedziały jej elity. Rządy Pań Czasu w żaden rozsądniejszy sposób nie wzmocniły Portugalii i tak naprawdę całe bezpieczeństwo polega na prywatnych armiach arystokratów, z których obecny regent, Don Quixote, naprędce sklecił zunifikowaną armię. Stoi to oczywiście w kontraście do w miarę dobrze zarządzanych terytoriów Atlantydy czy Nowego Kalifatu, które posiadają stałe armie. Regent nie miał więc wątpliwości, że należy przygotowywać się na atak któregoś z tych państw - w tym też celu zapewne podpisano sojusz z Królestwem Idrysydów. Quixote długo nie musiał czekać na spełnienie swoich obaw, bo na początku tego roku Legion I Victrix, złożony z licznych ciężkozbrojnych legionistów i sił pomocniczych w postaci lekkiej piechoty oraz atlantydzkim pospolitym ruszeniem przekroczył wraz z kartagińskim wsparciem granicę.
Bitwa pod Lizboną
Regent postanowił stawić opór najeźdźcom przy historycznej stolicy swojego kraju, czyli Lizbonie. Wojsko portugalskie, składające się z pospolitego ruszenia i wojsk zaciężnych marchii spotkały się z napastnikami na polu nieopodal miasta, gdzie doszło do krwawej bitwy - aczkolwiek lała się przeważnie krew Portugalczyków. Doświadczeni w bojach Atlantydzi i Kartagińczycy dosyć sprawnie rozbili wrogie szyki, zmuszając ocalałe wojska pod dowództwem Quixota do ucieczki. Regent, opuszczając Lizbonę, wymachiwał groźnie pięścią do wojsk napastniczych i zapewnił, że jeszcze tu powróci.
Marsz na Sewillę
Po zdobyciu Lizbony, najeźdźcy skierowali swój wzrok na miasto Sewillę i po krótkim odpoczynku rozpoczęli natarcie w tym kierunku. Don Quixote, widząc stan swojej armii, zdecydował się zmienić taktykę - rozpoczęto wkrótce wojnę podjazdową z najeźdźcą, atakując go w lasach, wąskich dolinach i kotlinach i irytując rajdami na tyły maszerującej armii. Z czasem opór przybierał coraz bardziej na sile - jak się okazało, Idrysydzi dotrzymali przymierza z Quixotem i zdecydowali się go wspomóc w jego bojach. Sprzymierzona armia wylądowała w Sewilli - a dla Portugalczyków była to bardzo dobra wiadomość: armia Idrysydów, mimo że ich państwo jest stosunkowo młode i ubogie, jest o dziwo dosyć liczna i wcale nie gorzej wyposażona od wojsk najeźdźców. Tym bardziej, że nie wszystkie wojska popłynęły do Atlandydy. Ich flota musi też liczyć co najmniej dwa okręty, więc langskip Atlantów nie wdawał się nawet w z góry przegraną bitwę morską.
Bitwa pod Sewillą - żerowisko dla wron
W końcu Portugalczycy nie mogli dłużej nękać wroga i musieli stoczyć z nim otwarty bój, gdy ten doszedł pod Sewillę. Regent nie chciał, żeby Atlantydzi bezpiecznie sobie oblegali miasto, więc zamiast skryć wewnątrz niego, jak na rycerza przystało, wraz z resztą wojsk portugalskich i swoimi aliantami wydał im bitwę pod miasten, która jak można się spodziewać - jest dosyć krwawa. Po kilkudziesięciu minutach boju, niewiele brakowało a Atlanci przegraliby. Tylko ciężkozbrojna piechota i tarczownicy Kartagińscy, przyjmując na klaty atak Idrysydzkiej piechoty i stawiając jej opór, uratowała resztę. Tym samym bitwa pozostała nierozstrzygnięta; atlantydom udaje się zmusić regenta do odwrotu do miasta, ale tym razem i oni ponieśli straty na tyle dużo, że dowództwo uznało, że szturm jest zbyt ryzykowny, toteż rozbijają obóz wokół miasta. A dni stają się dla nich coraz chłodniejsze - w końcu nadciąga grudzień.
- mapa :
Skutki:
+5 prestiżu dla Atlantów
Reszta na TF