Gildia Geologów
Gdy paranie się geologią i przeszukiwaniem gleby i skał pod kątem złota, soli, bursztynów czy orychalku stało się dochodowe, w całym zdanym świecie, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać stowarzyszenia geologów, grupowo przeszukujących poszczególne prowincje, na zlecenie swoich panów, szczodrze zresztą opłacających ich złotem. Geolodzy z Kaukazy, Rzymu, Wolnych Ziem, Bretanii czy Państwa Franków, starali się uzyskać monopol nad innymi – tam gdzie jest gra o duże pieniądze, tam zawsze pojawia się brutalna konkurencja. Konkurencję tę wyprzedził pewien Italijczyk - Darles Charwin, który wiosną tamtego roku założył lokalną gildię geologów w Konstantynopolu. Darles osiągnął przewagę, przede wszystkim dzięki dobrej organizacji swoich ludzi – w każdym większym państwie znajdowały się filie Konstantynopolitańskiej Gildii Geologów, które zapisywały ichniejszych fachowców do organizacji. Wzajemne przekazywanie sobie wiedzy, oraz ustalone progi umiejętnościowe połączone z dobrze zapowiadającym się zyskiem, dały swój skutek: w tej chwili siedziba gildii, położona z dala od placu Konstantyna stała się tak często odwiedzana przez rzemieślników z całej Europy, że Charwin myśli o jej rozbudowie. W tym tempie jednak, sam zbierze fundusze dopiero za kilka lat, jeżeli żaden z łapczywie spoglądających na złoto, żelazo i orychalk władców mu nie pomoże… Mówią, że Darles, wraz ze swoimi ludźmi, zastanawia się której oświeconej głowie najpierw złożyć wizytę z prośbą o wsparcie w rozbudowie gildii… Plotki głoszą także, żę Darles ma w swoim domostwie przy placu Konstantyna szafę w której trzyma jakieś zwoje, których strzeże bardziej jak cnoty swojej niedorosłej jeszcze córki, albo i nawet bardziej…