Źle się dzieje w państwie duńskim…
Gdy na tron w Kopenhadze wstąpił Swen Widłobrody, wszyscy jarlowie i drużynnicy byli pewni, że wkrótce wsiądą na swoje okręty i ruszą na północ. To zresztą od dawna zapowiadał sam król. Cała Skandynawia miała znaleźć się niedługo w rękach Duńskich. Możni i kupcy mieli wielkie nadzieje na ogromne zyski – w końcu od dawien dawna nikt nie odwiedzał tamtych stron w celach prowadzenia wielkich interesów; raz na jakiś czas, któryś kupiec czy podróżnik wrócił z północy, śląc w okolicznych zagrodach i domostwach legendy nie tylko o olbrzymach mieszkających w tamtejszych górach, ale o domniemanych złożach złota i żelaza.
Pech chciał, że gdy przygotowywano się na pierwszą wyprawę i z rana ładowano zapasy żywnościowe na okręty, Swen nie obudził się. Nie wiadomo jaka była przyczyna zgonu, jednak niedługo po uroczystościach pogrzebowych, w jego elitarnej drużynie nastąpił rozłam – tak zwykle dzieje się gdy, krajem władał niepodzielnie cieszący się dużym autorytetem wódz, który za życia nie pomyślał o legacie po sobie.
Część dawnej drużyny Swena, bardziej konserwatywna chciała obrać króla między sobą i przerzucić na niego obowiązki władzy. Druga połowa, wiedziona partykularnymi interesami, wolała zachować swoją wiodącą pozycję i o wszystkim decydować na zebraniu wiecu, uważając, że król jest zbędny. Między tymi grupami występowały różnice nie tylko natury politycznej, ale także geograficzno-ekonomicznej. Zwolennicy utrzymania monarchii to głównie mieszkańcy Julandii, podczas gdy oponujący za rządami wiecu to przede wszystkim drużynnicy mający swoje siedziby na wyspach – Gotlandii, Saremy, Otlandii, Borholm czy posiadłości na wybrzeżach południowej części półwyspu skandynawskiego. Ci ostatni nastawieni są bardziej na zakładanie faktorii na północy, by móc czerpać zyski z handlu, natomiast monarchiści, woleliby zbrojnie wyprawiać się na północ, oraz łupić wybrzeża Bałtyku. W tej chwili nie ma porozumienia co do przyszłości Danii, jednak w powietrzu czuć, że wojna domowa wisi na włosku…