Sztuka Wojny

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

    Zjazd Wiedeński

    Piastun
    Piastun
    Mistrz gry


    Liczba postów : 3256
    Join date : 28/12/2020

    Zjazd Wiedeński Empty Zjazd Wiedeński

    Pisanie by Piastun Sro Maj 12, 2021 2:00 pm

    Zjazd Wiedeński

    Był to bardzo ponury dzień. Niebo było wyjątkowo zachmurzone jak na tę porę roku nad Niziną Panońską. Równie ponure uczucie panowało w obozie armii Zakonu Tau. Dowódcy nie byli jednak w stanie stwierdzić, czy to przez pogodę, czy przez ogólną sytuację polityczną w jakiej znaleźli się waleczni zakonnicy. Mimo wszystko jednak postanowili tego dnia dać z siebie wszystko. W końcu szło nie tylko o istnienie zakonu, ale, jeśli plotki o hospodarzu były prawdziwe, również o ich życie.

    Nieciekawa sytuacja…
    Jak niektórzy pisarze zwykli mawiać „pokój nigdy nie trwa zbyt długo”. Po najeździe Syrakuz na Zakon Rycerzy Tau w Styrii i dyplomatycznym zakończeniu konfliktu, wielcy mistrzowie zakonu sądzili, że dane im będzie się cieszyć względnym spokojem przez następne kilka lat. Jednak niepokojące wydarzenia zarówno na wschodzie, gdzie rosła potęga ekspansywnej republiki chłopskiej, oraz na zachodzie, gdzie Cesarz Rzymski Henryk de Brabant coraz śmielej dążył do odnowy dawnych granic Świętego Cesarstwa Rzymskiego, zmusiły mistrzów zakonu do przemodelowania planów na rozwój państwa. Pomimo, że ciężko było coś wycisnąć, ze zmęczonego wojną kraju, udało się  obwarować stolice zakonników – Wiedeń, kamiennymi murami. Atak jednak przyszedł szybciej niż władze zakonne przewidywały i to nie z jednej, a z obu stron naraz.
    Gdy od zachodu zastępy cesarskie pod wodzą Hefajstena przekraczały granicę z zakonem, od wschodu niemal jednocześnie zrobiły to samo wojska Wolnych Ziem pod buławą samego hospodara Jurka Budionnego. Obie armie miały ten sam cel – Wiedeń. Dowództwo zakonne zadecydowało się opóźniać niewielkimi siłami jedną z nieprzyjacielskich armii, natomiast wraz z większością wojska wydać bitwę drugiemu oponentowi.

    Wojna szarpana
    Ponieważ na zachód od Wiednia dominowały góry i wyżyny, zadecydowano się zrobić użytek z terenu i tam właśnie wystawić mniejszą armię. Zastępy cesarskie były liczne –  ponad 1,5 tysiąca ludzi. Była to za duża liczba do stawania z nią w twarzą w twarz, dlatego wojska zakonne zaczęły szarpać  przeciwnika jak tylko mogły, korzystając ze znajomości terenu, wsparcia miejscowych oraz doświadczenia w tego typu działaniach, zaczerpniętego na wojnie z Syrakuzami. W paru miejscach zakonnikom udało się wydać mniejsze bitwy lub  zasadzki na korzystniejszych warunkach, jednak szybkie reakcje Hefajstena oraz użycie jego hoplitów i zaciężnych tarczowników okazały się niezawodne, co poskutkowało odepchnięciem wroga, za cenę jednak dość sporych strat w ludziach.

    Bitwa pod Granwaldem
    Na wschodzie z kolei, jako, że wojska hospodara miały bliżej do Wiednia i były na nizinach, oraz z braku innych możliwości, mistrzowie zadecydowali wydać bitwę z tym co im zostało. Pod Granwaldem - małą wioskom leżącą w połowie drogi od Wiednia do granicy Wolnych Ziem, licząca 1,5 tysiąca żołnierzy, armia zakonu pod dowództwem Jurgena von Strohva, zagrodziła drogę pochodowi hospodara, mającego pod rozkazami około 2 tysiące dusz. Ze względu na liczby miała to być największa bitwa na świecie od czasu ustąpienia epidemii. W dzień bitwy obie strony długo stały naprzeciw siebie, czekając czy będzie deszcz. Ani bowiem ciężkiemu rycerstwu zakonnemu, ani obsłudze wozów bojowych hospodara nie widziała się walka w błocie. Kiedy koło południa, przez chmury przebił się promyk słońca, obaj dowódcy zinterpretowali to jako szczęśliwy znak i wydali wojskom rozkaz do ataku. Wojownicy Wolnych Ziem przeważali nad oponentami nie tylko liczbą, ale też uzbrojeniem i kompozycją armii: mieli w składzie zarówno średnią jak i lekką jazdę , kilka setek łuczników, wojsk wozowych oraz pikinierów i piechotę. Mimo wszystko walka była zacięta. Wojska zakonne, walczące o swój kraj, długo nie ustępowały pola. W pewnym momencie, von Strohv zaatakował lewą flankę Wolnych Ziem z pomocą ciężko opancerzonych zakonnych rycerzy, którzy przebili się przez gorzej uzbrojoną kawalerię wolnych chłopów, co mogło być niebezpieczne dla Hospodarskich wojsk. Ten jednak również miał głowę na karku i gdy zaszła potrzeba, rzucił do walki przeciw temu zagrożeniu pikinierów wraz z wojskami wozowymi, którzy bardzo skutecznie zrobili co do nich należało i wkrótce najznamienitsi rycerze i możni zakonni leżeli przebici pikami lub zostali przygnieceni przez własne konie. Widząc pogrom swoich najlepszych wojowników, morale reszty wojsk zakonnych załamało się i cała linia wkrótce rzuciła się do ucieczki, która szybko zamieniła się w rzeź wobec pościgu kazaków.

    Zjazd Wiedeński Urlich10
    Dowódca zakonników Jurgen von Strohv na czele rycerstwa zakonnego


    Oblężenie Wiednia
    Obie armie inwazyjne wkrótce spotkały się pod Wiedniem. Miasto miało solidne kamienne mury, oraz, jak się wydawało, dobrą załogę. Zaczęto więc ostrzeliwać miasto z biff, ale kamienne mury stały pod ostrzałem niewzruszone. Następnie sprzymierzeni przystąpili do szturmu, jednak ten został szybko odparty przez garnizon. Wobec tych niepowodzeń, oblegający zadecydowali wziąć miasto głodem. Po jednak kilku tygodniach czekania, w obozie zaczęły się rodzić problemy. „Gdzie kucharek sześć, tam kwiecień plecień” mówi starożytne powiedzenie. Sprawdza się ono doskonale w stosunku do sytuacji w obozie oblegających. Podczas jednego z przyjęć dla oficerów obu stron sprzymierzonych, urządzanych z nudów w obozie, Hefajsten i Jurko Budionny wypili trochę za dużo. Obaj dowódcy niespecjalnie się lubili, jednak pod wpływem alkoholu każdy z nich wyrzucił z siebie wszystkie problemy, jakie miał do drugiej strony w kwestii poglądów politycznych. Mimo, że obyło się bez większych bójek, w obozie oblegających nastąpiło wyraźne ochłodzenie we wzajemnych relacjach obu armii. Kolejny problem wynikał z ogromu wojsk zgromadzonych pod miastem. W takim dużym skupisku ludzi nie trudno o rozprzestrzenienie się chorób. Pot, smród, krew, trupy, kurwy i wódka – wszystko to doprowadziło w końcu do pojawienia się choroby, zwanej przez kazaków "kurwią szwędzotą". Objawia się ona swędzeniami w miejscach intymnych, po których następuje wysoka gorączka. Medycy nie nadążają ze pomaganiem zgorączkowanym wojakom, którzy w niektórych przypadkach nawet umierają. Mimo, że choroba pojawiła się po kazackiej stronie obozu, to właśnie wojsko Cesarza jest w gorszym położeniu - brak odpowiedniej wiedzy medycznej sprawia, że żołdacy nie wiedzą czym mają zbijać gorączkę i co w ogóle robić ze swędzącym przyrodzeniem.

    Zjazd Wiedeński MGGl5rlpieTtOgFfYd8YQm2JjiOViWqIOzz-sn7aY5GHUo1m03RsoK5TxXj9AOQBFsdPVgpsZIsH2xTFVt2eUpFj4RCrtHLOjUrKGzkkHnQ9bEnXiizJjyDuaumyxerZqbJdcTSMn8zdnEHttkKsga6j-lZkpA
    Po podczas spotkania hospodara i Hefajstena obaj dowódcy podali sobie rękę, chociaż plotka głosi, że potem obaj starannie je umyli

    Dodatkowo Cesarz Rzymski zaczyna mieć problemy ze swoimi wojakami. Hefajsten, który od lat już służy Cesarzowi stwierdził, że żołd dla jego ludzi powinien zostać podniesiony. Dla siebie z kolei w uznaniu swoich zasług dla Rzymu i za swój taktyczny geniusz, dowódca Atlantydów żąda jednorazowej premii w wysokości 100 sztuk złota.
    Z drugiej strony jednak, sytuacja w Wiedniu jest jeszcze gorsza. Reszta państwa zajęta, a ostatni bastion Tau skryty jest za kamieniami jednej twierdzy. Chociaż sytuacja zakonników jest kiepska niektórzy ciągle wierzą, że wkrótce przybędzie dla nich odsiecz. Część domysłów jest wręcz fantastyczna, np. jedna z teorii mówi, że wojska mające ich uwolnić będą… skrzydlate.

    Agresiw Expanszyn
    Wolne Ziemie są w trakcie wchłaniania kolejnego już kraju. Oprócz oczywiście problemów w zarządzaniu tak ogromnym państwem, rozciągającym się od Kaukazu do Alp, wynika z tego coraz większa niechęć postronnych w stosunku do domeny hospodara i jego samego. Jak to już kazacy udowodnili wielokrotnie, możni i szlachcice jedynie na co mogą liczyć w porządku wolnych ziem to jasyr, lub nóż na gardle. Czy to więc  bojar ruski, czy to złotoręki z ordy czy to stratiota z Bizancjum, czy to rycerz polski, wszyscy ze strachem zaczynają patrzeć na wielkiego czerwonego bloba przy Morzu Czarnym.

    Również działania Cesarza Rzymskiego nie pozostały niezauważone. Henryk de Brabant dokonał już sporych podbojów w Niemczech, i choć część ziem nie inkorporował bezpośrednio, to dalej wschodni sąsiedzi zaczynają patrzeć z przestrachem. Przede wszystkim Połabianie i Polacy czują się zagrożeni. Plotki też mówią, że coraz bardziej niezadowolony z poczynań Cesarza robi się Jarl Eryk – władca Islandów.

    Skutki:
    +20 prestiżu dla Wolnych Ziem
    +10 prestiżu dla HRE

      Obecny czas to Pią Lis 01, 2024 12:07 am